Perspektywa Michaela )
Myślałem o niej całą noc, nie zmrużyłem oka ani na chwilę. Ciągle pamiętam smak jej malinowej pomadki, a w głowię ciągle rozbrzmiewa jej melodyjny śmiech. Przed oczami mam jej zdziwiony wyraz twarzy kiedy połączyłem nasze usta w pocałunku. Cholera...zakochałem się.
Cały dzień byłem w wesołym miasteczku. Rozmyślałem nad tym wszystkim...
Nie byłem pewien jej uczuć, ale swoich tak. Kocham ją. Znam ją krótko, lecz ją kocham.
Kochałem dosłownie wszystko w niej. Włosy, śmiech, sposób poruszania. Nawet kiedy się denerwuje wydaje mi się słodka. Kiedy oblewa się rumieńcami też jest piękna. Siedziałem na ławce wpatrzony w staw, w którym pływały sobie spokojnie złote rybki. Nagle poczułem dłoń na ramieniu. Obróciłem głowę do tyłu.
- Tata? - spytałem zdziwiony. I nagle stało się coś czego nigdy wcześniej nie widziałem na twarzy swojego ojca. Prawdziwy uśmiech zagościł na jego twarzy. Nawet teraz wydawała mi się sympatyczna... Usiadł obok mnie i wbił wzrok ziemie.
- Opowiadałem ci kiedykolwiek jak poznałem twoją matkę? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałem, dalej lekko zaskoczony jego dziwnym zachowanie.
- No pewnie...- westchnął - Było to przypadkowe spotkanie w parku. Siedziała na ławce i karmiła gołębie. Miałem wtedy 19 lat, a ona 17 i wyglądała tak pięknie w żółtej sukience i czarnym płaszczy. Nie wiedziałem jak do niej podejść i zagadać...byłem tak bardzo nieśmiały - pokręcił głową na boki jakby nie wierząc, że on mógł taki być.
- Więc jak to się stało, że się poznaliście? - spytałem.
- Schowałem się za jednym z drzew i próbowałem wymyślić jakiś plan, lecz kiedy znowu zerknęłam na Katherin...jej już nie było. Poczułem wtedy ból, że sobie poszła. Nie byłem zły na nią, tylko na samego siebie. I nagle usłyszałem czyimś miły, sympatyczny głos. Odwróciłem się i zobaczyłem twoją matkę rozmawiająca z innym mężczyzną. Wróciłem do domu i płakałem, pierwszy raz w życiu płakałem. Straciłem nadzieje, i dopiero po pół roku kiedy spotkaliśmy się na festiwalu jesiennym po raz pierwszy się do niej odezwałem, a dalej już znasz historie...rozumiesz co chce ci powiedzieć? - spytał. Byłem za bardzo oszołomiony tym zwierzeniem. Nigdy mój ojciec nie był dla mnie tak miły. Czułem się dziwnie wyróżniony i dumny, że poznałem ich historię. Nie odpowiedziałem na jego pytanie, więc uznał to za nie.
- Chce ci powiedzieć, żebyś nie czekał. Ja i twoja matka mieliśmy szczęście, prawdziwe szczęście, że spotkaliśmy się tamtej jesieni. Ty nie ryzykuj tylko weź sprawy w swoje ręce Michael. Nie czekaj, aż ona zrobi pierwszy krok, bo ten dzień może nigdy nie nadejść... - spojrzał na mnie, a ja w jego oczach dostrzegłem pierwszy raz troskę. Wstał i odszedł...
Przepełniał mnie smutek, a zarazem szczęście. Nigdy bym się nie spodziewał, że mój ojciec tak się zachowa. Teraz właśnie stało się coś magicznego... rozmawialiśmy jak ojciec z synem, czułem się jakbym go dopiero poznał, dopiero teraz zobaczyłem w nim swego ojca... Jego słowa podziałały na mnie jak narkotyki. Wyjąłem telefon i napisałem do Mie.
,, Jesteś tak długo na cmentarzu? "
Po kilku sekundach przyszła odpowiedz.
,, Nie, jestem już w swoim domu "
Przełknąłem ślinę.
,, Czekaj, zaraz przyjadę "
Schowałem telefon do kieszeni spodni i pobiegłem do garażu. Chwyciłem kluczyki i zapaliłem samochód
- Panie Jackson! - usłyszałem głos Ewy.
- Michael! - oraz mojej matki. Wyjechałem gwałtownie z garażu i nie myśląc o tym, że może gdzieś za drzewem czekają paparazzi ruszyłem w kierunku domu Mie. Skąd znałem drogę zapytacie. Miałem system namierzanie w telefonie. Przez jednego sms mogłem określić gdzie kto się znajduje.
W głowie miałem miliom myśli. Uczucia przeplatały się ze sobą. Rozum i serce kłócimy się o kontrole, ale ja byłem zdeterminowany. Dobrze wiedziałem co chciałem jej powiedzieć nie zważając na konsekwencje. Teraz albo nigdy, powiem jej to! Chce żeby wiedziała, chce żeby powiedziała mi co do mnie czuje. Może nic...ale tak bardzo chce wiedzieć. Było już po 21:00. Noc była piękna, gwiazdy mnie uspokajały, a okrągła tarcza księżyca dodawała siły.
Zahamowałem gwałtownie pod wielkim domem i szybko wysiadłem z auta. Podszedłem do drzwi i już miałem zadzwonić gdy stanęła przede mną rudowłosa. Spoglądała na mnie zaskoczona. Przełknąłem ślinę...
- Chce cię o coś zapytać...- oznajmiłem, a moje serce przyśpieszyło.
- O co? - zapytała. Miałem już wyrecytować całą wcześniej przygotowana wypowiedz, ale w końcu...wydala mi się beznadziejna.
- Walić słowa...- podbiegłem do niej i połączyłem nasze usta. Taa chwila była magiczna...był to długi, wystarczający za tysiąc słów pocałunek. Nie odtrąciła mnie, nie kazała przestać. Powiedziała tak. Pogłębiłem pocałunek, i popchnąłem ją delikatnie nie odrywając warg od jej słodkich usteczek w stronę domu. Zamknąłem drzwi butem. Oddawała pocałunki. Mój język został zaproszony przez jej do wspólnej zabawy. Objęła moją szyje ramionami, a moje dłonie błądziły po jej ciele. Po paru minutach oderwaliśmy nasze usta na trzy centymetry od siebie by uspokoić oddech.
- Kocham Cię...- oznajmiłem zataczając kółka kciukiem po jej zarumienionym lekko policzku.
- Ja ciebie też...- szepnęła. - myślałam, że już nigdy tego nie powiesz..
- Bałem się, że mnie odtrącisz...
- Nigdy bym tego nie zrobiła - odpowiedziała. Przygryzłem delikatnie dolną wargę dziewczyny, a ona chwyciła mnie za dłoń i zaczęła prowadzić na piętro.
- Chodź - uśmiechnęła się delikatnie.
Przed drewnianymi drzwiami jej sypialni przycisnąłem ją delikatnie do ściany i zamknąłem w klatce, która stanowiły moje naprężone ramiona i dłonie tuż przy jej głowię.
- Mia...kiedy zacznę, nie będę mógł przestać.. - oznajmiłem, chciałem wiedzieć, że wie no co się piszę. Ale ona tylko pocałowała mnie delikatnie w usta i pociągnęła za rękaw koszuli do środka, po czym zamknęła drzwi...
Obudziły mnie promienia słońca, które przedarły się przez żaluzje. Od razu powróciły wspomnienia ubiegłej nocy. Spojrzałem na dziewczynę leżąco obok mnie. Delikatnie zgarnąłem jej włosy z czoła. Mruknęła coś niewyraźnie pod nosem i otworzyła powoli oczy.
- Cześć...- szepnąłem głaszcząc jej blady policzek.
- Hej...- odpowiedziała. Uniosła się delikatnie na przedramieniu...- Michael wszystko gra? Widzę, że czymś się martwisz...- spytała. To była prawda. Naprawdę było to widać? Westchnąłem...
- Za tydzień wyjeżdżam w trasę koncertową, ale tak bardzo nie chce ci zostawiać..- wyjaśniłem i spojrzałem jej w oczy, w których nagle zauważyłem przygnębienie.
- Na ile wyjeżdżasz? - jej głos był piskliwy i słaby, ale tak bardzo mnie podniecał.
- Na trzy miesiące kotku, a może jechałabyś ze mną? - to pytanie widocznie ją zaskoczyło. Poruszyła się nie pewnie.
- Nie wiem Michael...wiesz studia, praca...
- No tak...ale mamy jeszcze tydzień. Spróbujmy spędzić go jak najlepiej - uśmiechnąłem się. Mia delikatnie przeczesała dłonią moje czarne kosmyki po czym wtuliła się w moja klatkę piersiową.
- Tylko tydzień...- poprawiła.
Objąłem ją ramieniem.
- Obiecasz mi coś? - jej głos stał się poważniejszy.
- Wszystko - odpowiedziałem bez zawahania.
- W trasie koncertowej nie będziesz myśleć o innych kobietach... - przycisnąłem ją mocniej do siebie. Rozumiałem jej nie pokój. Byłem królem popu, który wyjeżdża sam na trzymiesięczną trasę bez swojej dziewczyny. Złożyłem delikatny pocałunek na jej czole.
- Obiecuje, ale pamiętaj proszę. To kogo masz w głowię, nigdy nie będzie ważniejsze od tego kogo masz w sercu...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej c:
Dzisiaj tak romantycznie c;
Tak, specjalna notka więc dodatkowo muzyka c:
Nie podoba mi się ten rozdział, myślę, że potrafię to lepiej napisać, ale jakaś tak wyszło .-.
Wiecie co moi drodzy?...Już połowa tego opowiadanie za nami. Zbliżamy się do końca :")
Ale jeszcze kilka rozdziałów przed nami :)
DZIĘKUJE BARDZO ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE <3
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy .-.
Ps dwa. Kocham was ^,^
Ps dwa. Kocham was ^,^
,, Czasem mam ochotę iść, nie patrzeć za siebie, nie wracać, nic nie widzieć i nic nie czuć..."