niedziela, 22 marca 2015

XIII ,, Na początku niewiedziałem ile dla mnie znaczysz...dopiero upływ czasu mi to wytłumaczył"


Perspektywa Michaela )

Myślałem o niej całą noc, nie zmrużyłem oka ani na chwilę. Ciągle pamiętam  smak jej malinowej pomadki, a w głowię ciągle rozbrzmiewa jej melodyjny śmiech. Przed oczami mam jej zdziwiony wyraz twarzy kiedy połączyłem nasze usta w pocałunku. Cholera...zakochałem się.
Cały dzień byłem w wesołym miasteczku. Rozmyślałem nad tym wszystkim...
Nie byłem pewien jej uczuć, ale swoich tak. Kocham ją. Znam ją krótko, lecz ją kocham.
Kochałem dosłownie wszystko w niej. Włosy, śmiech, sposób poruszania. Nawet kiedy się denerwuje wydaje mi się słodka. Kiedy oblewa się rumieńcami też jest piękna. Siedziałem na ławce wpatrzony w staw, w którym pływały sobie spokojnie złote rybki. Nagle poczułem dłoń na ramieniu. Obróciłem głowę do tyłu.
- Tata? - spytałem zdziwiony. I nagle stało się coś czego nigdy wcześniej nie widziałem na twarzy swojego ojca. Prawdziwy uśmiech zagościł na jego twarzy. Nawet teraz wydawała mi się sympatyczna... Usiadł obok mnie i wbił wzrok ziemie.
- Opowiadałem ci kiedykolwiek jak poznałem twoją matkę? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałem, dalej lekko zaskoczony jego dziwnym zachowanie.
- No pewnie...- westchnął - Było to przypadkowe spotkanie w parku. Siedziała na ławce i karmiła gołębie. Miałem wtedy 19 lat, a ona 17 i wyglądała tak pięknie w żółtej sukience i czarnym płaszczy. Nie wiedziałem jak do niej podejść i zagadać...byłem tak bardzo nieśmiały - pokręcił głową na boki  jakby nie wierząc, że on mógł taki być.
- Więc jak to się stało, że się poznaliście? - spytałem.
- Schowałem się za jednym z drzew i próbowałem wymyślić jakiś plan, lecz kiedy znowu zerknęłam na Katherin...jej już nie było. Poczułem wtedy ból, że sobie poszła. Nie byłem zły na nią, tylko na samego siebie. I nagle usłyszałem czyimś miły, sympatyczny głos. Odwróciłem się i zobaczyłem twoją matkę rozmawiająca z innym mężczyzną. Wróciłem do domu i płakałem, pierwszy raz w życiu płakałem. Straciłem nadzieje, i dopiero po pół roku kiedy spotkaliśmy się na festiwalu jesiennym po raz pierwszy się do niej odezwałem, a dalej już znasz historie...rozumiesz co chce ci powiedzieć? - spytał. Byłem za bardzo oszołomiony tym zwierzeniem. Nigdy mój ojciec nie był dla mnie tak miły. Czułem się dziwnie wyróżniony i dumny, że poznałem ich historię. Nie odpowiedziałem na jego pytanie, więc uznał to za nie.
- Chce ci powiedzieć, żebyś nie czekał. Ja i twoja matka mieliśmy szczęście, prawdziwe szczęście, że spotkaliśmy się tamtej jesieni. Ty nie ryzykuj tylko weź sprawy w swoje ręce Michael. Nie czekaj, aż ona zrobi pierwszy krok, bo ten dzień może nigdy nie nadejść... - spojrzał na mnie, a ja w jego oczach dostrzegłem pierwszy raz troskę. Wstał i odszedł...
Przepełniał mnie smutek, a zarazem szczęście. Nigdy bym się nie spodziewał, że  mój ojciec tak się zachowa. Teraz właśnie stało się coś magicznego... rozmawialiśmy jak ojciec z synem, czułem się jakbym go dopiero poznał, dopiero teraz zobaczyłem w nim swego ojca... Jego słowa podziałały na mnie jak  narkotyki. Wyjąłem telefon i napisałem do Mie.
,, Jesteś tak długo na cmentarzu? "
Po kilku sekundach przyszła odpowiedz.
,, Nie, jestem już w swoim domu "
Przełknąłem ślinę.
,, Czekaj, zaraz przyjadę "
Schowałem telefon do kieszeni spodni i pobiegłem do garażu. Chwyciłem kluczyki i zapaliłem samochód 
- Panie Jackson! - usłyszałem głos Ewy.
- Michael! - oraz mojej matki. Wyjechałem gwałtownie z garażu i nie myśląc o tym, że może gdzieś za drzewem czekają paparazzi ruszyłem w kierunku domu Mie. Skąd znałem drogę zapytacie. Miałem system namierzanie w telefonie. Przez jednego sms mogłem określić gdzie kto się znajduje.
W głowie miałem miliom myśli. Uczucia przeplatały się ze sobą. Rozum i serce kłócimy się o kontrole, ale ja byłem zdeterminowany. Dobrze wiedziałem co chciałem jej powiedzieć nie zważając na konsekwencje. Teraz albo nigdy, powiem jej to! Chce żeby wiedziała, chce żeby powiedziała mi co do mnie czuje. Może nic...ale tak bardzo chce wiedzieć. Było już po 21:00. Noc była piękna, gwiazdy mnie uspokajały, a okrągła tarcza księżyca dodawała siły.
Zahamowałem gwałtownie pod wielkim domem i szybko wysiadłem z auta. Podszedłem do drzwi i już miałem zadzwonić gdy stanęła przede mną rudowłosa. Spoglądała na mnie zaskoczona. Przełknąłem  ślinę...
- Chce cię o coś zapytać...- oznajmiłem, a moje serce przyśpieszyło.
- O co? - zapytała. Miałem już wyrecytować całą wcześniej przygotowana wypowiedz, ale w końcu...wydala mi się beznadziejna.
- Walić słowa...-  podbiegłem do niej i  połączyłem nasze usta. Taa chwila była magiczna...był to długi, wystarczający za tysiąc słów pocałunek. Nie odtrąciła mnie, nie kazała przestać. Powiedziała tak. Pogłębiłem pocałunek, i popchnąłem ją delikatnie nie odrywając warg od jej słodkich usteczek w stronę domu. Zamknąłem drzwi butem. Oddawała pocałunki. Mój język został zaproszony przez jej do wspólnej zabawy. Objęła moją szyje ramionami, a moje dłonie błądziły po jej ciele. Po paru minutach oderwaliśmy nasze usta na trzy centymetry od siebie by uspokoić oddech.
- Kocham Cię...- oznajmiłem zataczając kółka kciukiem po jej zarumienionym lekko policzku.
- Ja ciebie też...- szepnęła. - myślałam, że już nigdy tego nie powiesz..
- Bałem się, że mnie odtrącisz...
- Nigdy bym tego nie zrobiła - odpowiedziała. Przygryzłem delikatnie dolną wargę dziewczyny, a ona chwyciła mnie za dłoń i zaczęła prowadzić na piętro.
- Chodź - uśmiechnęła się  delikatnie.
Przed drewnianymi drzwiami jej sypialni przycisnąłem ją delikatnie do ściany i zamknąłem w klatce, która stanowiły moje naprężone ramiona i dłonie tuż przy jej głowię. 
- Mia...kiedy zacznę, nie będę mógł przestać.. - oznajmiłem, chciałem wiedzieć, że wie no co się piszę. Ale ona tylko pocałowała mnie delikatnie w usta i pociągnęła za rękaw koszuli do środka, po czym zamknęła drzwi...

Obudziły mnie promienia słońca, które przedarły się przez żaluzje. Od razu powróciły wspomnienia ubiegłej nocy. Spojrzałem na dziewczynę leżąco obok mnie. Delikatnie zgarnąłem jej włosy z czoła. Mruknęła coś niewyraźnie pod nosem i otworzyła powoli oczy. 
- Cześć...- szepnąłem głaszcząc jej blady policzek.
- Hej...- odpowiedziała. Uniosła się delikatnie na przedramieniu...- Michael wszystko gra? Widzę, że czymś się martwisz...- spytała. To była prawda. Naprawdę było to widać? Westchnąłem...
- Za tydzień wyjeżdżam w trasę koncertową, ale tak bardzo nie chce ci zostawiać..- wyjaśniłem i spojrzałem jej w oczy, w których nagle zauważyłem przygnębienie. 
- Na ile wyjeżdżasz? - jej głos był piskliwy i słaby, ale tak bardzo mnie podniecał.
- Na trzy miesiące kotku, a może jechałabyś ze mną? - to pytanie widocznie ją zaskoczyło. Poruszyła się nie pewnie.
- Nie wiem Michael...wiesz studia, praca...
- No tak...ale mamy jeszcze tydzień. Spróbujmy spędzić go jak najlepiej - uśmiechnąłem się. Mia delikatnie przeczesała dłonią moje czarne kosmyki po czym wtuliła się w moja klatkę piersiową. 
- Tylko tydzień...- poprawiła. 
Objąłem ją ramieniem. 
- Obiecasz mi coś? - jej głos stał się poważniejszy. 
- Wszystko - odpowiedziałem bez zawahania. 
- W trasie koncertowej nie będziesz myśleć o innych kobietach... - przycisnąłem ją mocniej do siebie. Rozumiałem jej nie pokój. Byłem królem popu, który wyjeżdża sam na trzymiesięczną  trasę bez swojej dziewczyny. Złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. 
- Obiecuje, ale pamiętaj proszę. To kogo masz w głowię, nigdy nie będzie ważniejsze od tego kogo masz w sercu...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej c:
Dzisiaj tak romantycznie c;
Tak, specjalna notka więc dodatkowo muzyka c:
Nie podoba mi się ten rozdział, myślę, że potrafię to lepiej napisać, ale jakaś tak wyszło .-.
Wiecie co moi drodzy?...Już połowa tego opowiadanie za nami. Zbliżamy się do końca :")
Ale jeszcze kilka rozdziałów przed nami :)
DZIĘKUJE BARDZO ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE <3
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy .-.
Ps dwa. Kocham was ^,^


,, Czasem mam ochotę iść, nie patrzeć za siebie, nie wracać, nic nie widzieć i nic nie czuć..." 

poniedziałek, 16 marca 2015

XII ,, Wędrówka, by znowu życie poukładać w całość jest samotna i długa..."

( Perspektywa Mie )

Zamrugałam kilka razy i zmarszczyłam brwi. Zdziwiłam się kiedy to powiedział. Jego głos był poważny, a oczy świeciły nieznanym mi wcześniej blaskiem. Czemu miałam głupie wrażenie, że mówi prawdę? Chciałam wierzyć w to, że jest po prostu dobrym aktorem.
Usiadł koło mnie, z kubkiem pełnym wody mineralnej. Pani Jackson przypatrywała nam się z szerokim uśmiechem. Szybko chwyciłam swoją szklankę i podniosłam do ust. Piłam, aż naczynie pozostało puste. Bałam się, że jeśli nie wypełnię czymś ust to zaraz wypaplam całą prawdę. Naprawdę serce mi się kroiło kiedy widziałem jej uśmiech. Taki dumny i szczęśliwy...
Zerknęłam na Michaela. Jak zwykle jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, więc skupiłam się na oczach. Były smutne... Czy on też żałuje tego kłamstwa?
Nagle mama Michaela chwyciła go za rękę. Podobnie jak ,, mój chłopak " wpatrywałam się w starszą panią z niepewnością czekając na to co powie.
- Tworzycie taką cudowną parę. Naprawdę do siebie pasujecie...Michael jestem taka szczęśliwa, że w końcu znalazłeś swoją drugą połówkę -  chyba zwymiotuje. Ledwo powstrzymałam się od przewrócenia oczami. Michael uśmiechnął się i cicho westchnął. Odwrócił się w moją stronę. Przekręciłam głowę i również spojrzałam mu w twarz i nagle zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Złączył nasze usta w pocałunku. Rozchyliłam je lekko z zaskoczenia, a on przygryzł delikatnie moją dolną wargę. Smakował jak mięta..mm..uwielbiam mięte. W ciągu paru sekund poczułam chyba wszystkie emocje, jakie mogłam czuć. Złość, rozkosz, zmieszanie, zadowolenie i wiele innych, które w tej chwili trudno było mi odróżnić. Poczułam coś dziwnego w brzuchy. Jak to się nazywa...emm motylki? Chyba tak. Powoli oderwał swoje usta od moich. Nie mogłam się poruszać, byłam całkowicie zdezorientowana.
- To może ja was zostawię samych...- szepnęła mama Michaela wstając. Przed wyjściem z kuchni posłała synowi porozumiewawcze spojrzenie.
Siedzieliśmy jeszcze krótką chwili w ciszy wpatrując się w siebie. Co mówił jego wzrok? Nie wiem..nie potrafiłam tego ocenić.
- Co to miało być? - spytałam po chwili. Mój głos był cichy i słaby. Z jednej strony dlatego, że nie chciałam, żeby ktoś nas usłyszał, a z drugiej nie potrafiłam wydobyć z siebie głośniejszego dźwięku.
- Ja...nie wiem - szepnął - Poczułem, że to będzie właściwe zagranie... - chrząknął po chwili.
- Właściwe zagranie? - zmarszczyłam czoło. Co on ma na myśli?
- Moja mama zaczęłaby coś podejrzewać. Zawsze tylko policzek, albo trzymanie za dłoń...Całując cię w usta pokazałem, że jesteśmy naprawdę razem. Rozumiesz prawda? - spytał, a w jego głosie wyczułam nutkę niepewności, a może nawet strachu?
Po sekundzie przytaknęłam, że tak i uśmiechnęłam się delikatnie. Nie chciałam, żeby uznał mnie za osobę kompletnie pozbawioną rozumu i intuicji...ale po chwili, kiedy wracałam  do swego pokoju przyłapałam się na myśli,  że chciałabym żeby pocałował mnie jeszcze raz...najlepiej dwa.

Wstałam wcześnie rano. Wzięłam prysznic, wysuszyłam i uczesałam włosy. Szybko się ubrałam i chwyciłam torebkę. Był śliczny poranek, powietrze było wilgotne i orzeźwiające. W nocy musiało podać, gdyż ziemia była rozmokła.  Kiedy już miałam wyjść pomyślałam, że to trochę nie w porządku. Szybko pobiegłam do kuchni, chwyciła pierwszą lepszą karteczkę, jak potem okazało się, że był to jakiś paragon.
,, Pojechałam na cmentarz. Za niedługo wrócę " położyłam karteczkę na blacie, a prawy górny róg przygniotłam cukierniczką na wszelki wypadek, gdyby wiatr zdmuchnął ją pod szafkę kuchenną.
Wsiadłam do mojego auta, które od 3 dni stało na parkingu pana Jacksona.
Podczas jazdy myślałam o wczorajszym pocałunku. Mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech i...NIE! Pokręciłam przecząco głowę na boki i przymknęłam mocno powieki, lecz zaraz je otworzyłam gdy przypomniałam sobie, że właśnie jestem na autostradzie i prowadzę.
Co się zemną dzieje? Westchnęłam ciężko. Naprawdę ciężko było  myśleć o tej całej sytuacji. W poniedziałek umarła mi mama, we wtorek zostaje dziewczyną Michaela Jacksona...chmm... a co jutro? Poznam syrenę z Atlantydy? Prychnęłam pod nosem. Teraz miałam czas na przemyślenia, byłam sama i cieszyłam się tym. Oparłam się wygodnie o siedzenie i puściła swoją ulubioną
 MUZYKĘ
Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć...Czy dobrze robię  udając, że jest z Michaelem?
Och...jak teraz  jest mi  potrzebna mądrość matki. Tak bardzo chciałam usłyszeć jej melodyjny głos, wskazówki...
Zaparkowałam samochód na parkingu w pobliżu cmentarza. Wyjęłam z bagażnika znicz, który długo czekał by ujrzeć światło dzienne. Po kilku minutach byłam już przy pomniku. Uklękłam i zapaliłam świeczkę. Odmówiłam modlitwę, a następnie usiadłam na ławce ustawionej obok grobu i zamknęłam oczy. W mojej głowię ukazywały się różne obrazki, chwili z życia mojego i mamy. Przypomniał mi się tata...nawet nie wiem gdzie go pochowali. Pamiętam jak przeżywałam jego śmierć, gorzej niż mamy. Może to przez wiek, lecz nawet teraz kiedy go wspominam chce mi się płakać. Tata był moim ideałem, prawdziwym bohaterem...Mamę kochałam i dalej kocham, lecz nasz kontakt nie był za dobry. Można powiedzieć nawet, że słabe. Dziwne...teraz kiedy pomyśle, że było wokół mnie tylu ludzi, a teraz niema nikogo i jestem zdana na siebie, mam mieszane uczucia. Boję się... Walczyłam z łzami pod powiekami, ostatecznie przegrałam. Malutkie kropelki  powoli kapały na ziemie. Wyprostowałam się i otarłam jej  dłonią. Wstałam i skierowałam się z powrotem do auta.

Po 35 minutach byłam w moim domu. Przebrałam się w czyste ubrania.
A poprzednie rzuciłam do prania. Mieszkałam w dużym budynku, moja mama była prawnikiem więc sporo zarabiała. Wyszłam na dwór i otworzyłam skrzynkę na pocztę. Znalazłam rachunki i wiele listów z kondolencjami od przyjaciół rodziny. Pff przyjaciół...więc gdzie teraz jesteście? Nawet nie zadzwoniliście...Wróciłam do salonu. Jak ja kochałam to miejsce, była to moja ulubiona cześć tego domu. No prawie ulubiona...pobiegła szybko na górę. Otworzyłam ostatnie drzwi w prosty korytarzu i weszłam do pokoju, mojego pokoju.
Nic się tu nie zmieniło przez te dni. To tutaj spędziłam najwspanialsze  i najstraszniejsze chwile w swoim życiu. Mnóstwo uśmiechów i tysiące łez. Podeszłam do łóżko i rzuciłam się na nie. Poczułam dziwną ulgę...Wyjęłam telefon z kieszeni, wybrałam numer i napisałam sms "
,, Nie przyjadę dziś " rzuciła telefon w kont i zamknęłam oczy.

Po jakimś czasie usłyszałam wibrowanie. Z niechęcią oparłam się na łokciach i chwyciłam komórkę leżącą obok. Odblokowałam ekran i odczytałam wiadomość od Michaela...
,, Jesteś tak długo na cmentarzu? "
,, Nie, jestem już w swoim domu" - odpisałam. Po kilku sekundach dostałam kolejna wiadomość.
,, Czekaj, zaraz przyjadę..."
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć :)
DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE <3
Rozdział przed sobotą, więc uniknęłam kary xD
Szczerze mówiąc to nie planowałam, że dziś napisze kolejną cześć, lecz jakąś tak mnie wzięło c:
Co sądzicie o Mie?
Jestem ciekawa co o niej myślicie :)
Przepraszam za wszystkie błędy, czasem ukryją się gdzieś przed moimi oczami :c
Miłego czytania.
I dnia :)
,,Czasem potrzebna jest chwila samotności - Nie tylko po to, by chwilę odetchnąć, lecz też by przemyśleć parę spraw w ciszy "


niedziela, 15 marca 2015

Ogłoszenie

Witam wszystkich serdecznie c:
Mam dwie sprawy :
1. Wybaczcie, że tak długo nie dodaje nowego rozdziału. Postaram się w najbliższym czasie opublikować cześć XII :) Najdłużej do soboty! Jeśli nie dodam rozdziały przez ten czas to możecie mi wymyślić kare Xdd
2. Moja koleżanka pisze bloga :)
Tylko trochę na inny temat. Nie jest to opowiadanie o MJ. Jest to historia fantazy, czyli wampiry, wiedźmy itd. Jeśli lubicie opowiadania tego typu, z dreszczykiem emocji, elementami baśniowymi i miłości to polecam jej bloga c:
I chyba to by było na tyle c:
Teraz idę poczytać nowe rozdziały na waszym blogach ^^
Miłego dnia :)
Autor.


Link do bloga koleżanki :
http://deathisthegateandanewbeginning.blogspot.com/




niedziela, 1 marca 2015

XI ,,Bo przecież nie musi Cię kochać cały świat, czasem wystarczy tylko ta jedna osoba "

(Perspektywa Mie)

Byłam zaskoczona prośbą Michaela. Nie, zaskoczona to mało powiedziane. Byłam zszokowana. Nie codziennie słyszy się od króla popu czy zostaniesz jego dziewczyną. Prawda?
Czułam się dziwnie. Byłam zmęczona oraz wyczerpana. Oczy mnie piekły od ciągłego płakania, a głowa nie przyjemnie pulsowała. Wszystkie kolory były zarazem intensywne, jak i dziwnie wyblakłe. Nie miałam siły stać na nogach i pewnie jakby nie Michael, który położył dłoń na mojej tali przyciskając mnie do siebie to upadłabym na kolana. Według niego - właśnie udowadniał, że jesteśmy parą. A według mnie - właśnie powstrzymywał mnie od upadku i prawdopodobnie bardzo niezręcznej sytuacje. Odwróciłam się w stronę rodziców Michaela zmierzających w naszym kierunku. Nawet z odległości kilku metrów zauważyłam jak wymieniają ze sobą porozumiewawcze spojrzenie. Przełknęłam głośno ślinę i spróbowałam skupić całą uwagę na otaczającą mnie rzeczywistość, a w szczególności na ludziach.
Zerknęłam ukradkiem na Michaela. Na jego ustach gościł delikatny uśmieszek, a oczy błyszczały niezwykłą pewnością siebie. W słońcu, jego czarne, kręcone kosmyki lśniły, a skóra wydawała się tak niezwykle gładka. Jej odcień przypominał mi czekolada, a na samą tą myśl zaburczało mi w brzuchu. I nie tylko dlatego, że jego skóra przypominała mi coś pysznego, ale również dlatego, że nie jadłam śniadania. Automatycznie oblizałam wargi. Michael mocniej przycisnął mnie do siebie. Był ode mnie o 15 cm wyższy i pewnie w oczach jego rodziców stanowiliśmy idealną parę. Tak naprawdę wbijał właśnie palce w moje obolałe żebra. Skrzywiłam się odrobinę, a on od razu posłał mi przepraszające, pełne troski spojrzenie i zluźnił odrobinę uścisk.
- Witaj mamo - zrobił krok w przód zsuwając dłoń z mojego biodra. Pocałował matkę w policzek po czym ponownie cofnął się do tyłu, a jego rękę wróciła na swoje miejsce.
- Ojcze..-kiwnął sztywną głową w kierunku mężczyznę w czarnym garniturze, który odpowiedział mu tym samym, lecz znacznie zimniejszym tonem. Mimo woli przeszły mnie ciarki.
Ponownie przełknęłam ślinę. Teraz moje kolei?
Zrobiłam chwiejny krok w kierunku jego matki.
- Dzień dobry - rzekłam wysuwając dłoń w jej kierunku. Kobieta uśmiechnęła się serdecznie.
- Witaj Kochanie - odpowiedziała.
Uścisnęła moją dłoń i nachyliła się bliżej by musnąć ustami mój policzek. Odwzajemniłam ten miły gest i odwróciłam się w stronę taty Michaela. Obrzucił mnie tym samym zimnym spojrzeniem co syna i wysunął dłoń w moim kierunku.
- Joe Jackson - przedstawił się. Również wyciągnęłam dłoń i spróbowałam wykrzywić usta w lekkim uśmiechu. W pewnym momencie nachylił się bliżej i mruknął - Pan Joe Jackson - z dużym naciskiem na ,, Pan " Przytaknęłam i wyprostowałam się.
- Mia Evens - odpowiedziałam, nie wiedząc czy był tym zainteresowany. Usłyszałem cichy i krótki bełkot Michaela za moimi plecami. Nie zrozumiałam słów, lecz wiedziałam, że był odrobinę poirytowany tym niestosowne zachowanie swego ojca.
- Państwo Jackson! - spojrzałam w stronę domu. W drzwiach wejściowych stała Ewa z szerokim uśmiechem - Tak się ciesze, że państwa widzę!
Michael chwycił delikatnie mój nadgarstek po czym zwrócił się do rodziców.
- Proszę wejdźcie.

Siedzieliśmy w jadalni. Panował tu przede wszystkim brąz. Meble były z drewna, którego gatunku nie znam, lecz mogę się założyć, że sporo kosztowały. Kontury oraz zakończenia były przyozdobione złotem, śnieżnobiałe firanki w dużych okach świetnie kontrastowały i rozświetlały pomieszczenie. Na podłodze również były panele z ciemnego drewna, a pod naszym stolikiem ulokowano również śnieżnobiały, perski dywan, który był niewiele większy na długość oraz szerokość od stołu przy którym siedzieliśmy, a ten stół był naprawdę duży.
Ewa naprawdę ślicznie przyozdobiła stół. Podała wiele, przepysznych potraf, które też były niezwykle apetycznie przygotowane. W sumie to nie jadłam wiele, prawie wcale, lecz po zapachu mogłam uznać, że niejeden by się skusił.
Siedziałam obok Michaela, starając się odgrywać jak najlepiej przydzieloną mi rolę. Właśnie opowiadał swoim rodzicom o nas. Gdzie się poznaliśmy, jak się nam układa i od kiedy jesteśmy razem. Ściskał moją dłoń w swojej. Dodawał mi tym otuchy.
- Mia gdzie pracujesz? - spytała nagle mama Michaela.
- W szpitalu św. Anny w San Fransicko. Dyrektorka jest...znaczy była przyjaciółką mojej matki i załatwiła mi pracę jako stażystka.
- Studia? - wtrącił się nagle ojciec Michaela.
- Studiuje prawo - odpowiedziałam i zerknęłam przelotnie na Michaela. Wydawał się zaskoczony tą odpowiedzią. - teraz kiedy pozaliczałam sesje mam parę tygodni wolnego.
Joe mruknął coś pod nosem i zaczął jeść sałatkę.
- Podobasz mi się - mrugnęła do mnie pani Jackson. Zarumieniłam się, co w porównaniu z moją bladą cerą i intensywnie rudymi włosami musiało wyglądać dziwacznie.

Na rozmowie spędziliśmy jakieś trzy godziny. Tyle wystarczyły bo szczerze polubić panią Jackson i wyrobić sobie nie najlepszą opinie o Joe Jackson. Przepraszam! Panie Joe Jackson...
Dopytywali się o wszystko. Dosłownie, lecz nie dziwiłam się, że chcieli coś wiedzieć o związku ich syna z...zemną. Z nieznaną dziewczyną, zwykłą stażystką i studentką. Mimo wszystko nie czułam się gorzej w ich towarzystwie i Michaelowi oraz jego mamie najwyraźniej to odpowiadała, lecz jego tacie niekoniecznie...
W końcu wszyscy się rozeszliśmy. Michael chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę swojej sypialni. Zamknął ostrożnie drzwi za nami. Pierwszy raz byłam w jego pokoju. Było tu przytulnie.
- Przepraszam za mojego ojca...- powiedział. Skupiłam ponownie całą uwaga na nim.
- Nie musisz przepraszać. - uśmiechnęłam się blado.
- Ja tylko...nie chciałbym, żebyś jakąś szczególnie przejmowała się docinkami z jego strony.
- Ok. - odpowiedziałam. - czy on zawsze jest taki w stosunku do ciebie?
Zaskoczyło go to pytanie. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, po chwili jednak westchnął i z rekami w kieszeniach spodni wyszedł na balkon, a ja zanim.
- Tak..zawsze.-odpowiedział w końcu.
- Dlaczego? - moja ciekawska natura zawsze wygrywa niestety. Michael wzruszył ramionami i spoglądał gdzieś w przestrzeń. Noc była piękna. Ciemna, rozświetlona milionem gwiazd. Księżyc w kształcie rogalika chował się niczym szpieg za wierzchołkami drzew, lecz wiatr, cichy pomocnik kołysał koronami i ujawniał jego istnienie.
- Zawsze był taki i nie tylko dla mnie. Dla moich braci również... czasem wydaje mi się, że wcale go nie znam, chociaż znam go przez 25 lat. - szepnął. Nagle przypomniała mi się moja mama. Łzy napłynęły mi do oczów, co trochę mnie zdziwiło gdyż myślałam, że wszystkie wylałam zeszłej nocy w poduszkę. Nie wiem czemu to zrobiłam, lecz wtuliłam się w tors Michaela. Dłonie położyłam na jego klatce piersiowej, a głowę przechyliłam lekko na bok by nie poplamić mu koszulki łzami.
Objął mnie ramionami i przycisnął mocniej do siebie. Głowę wtulił w moje rude włosy.
Staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu Michael podniósł odrobinę głowę i delikatnie musnął wargami mój policzek. Wstrzymałam oddech zaskoczona tym gestem. Spojrzałam na niego. Odsunął się i opuścił ramiona. Również się odsunęłam, i założyłam włosy za ucho.
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać - odparł zmieszany i pomasował się dłonią po karku. W świetle księżyca wydał mi się strasznie atrakcyjny. Nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa, więc tylko przytaknęłam po czym rzuciłam krótkie dobranoc i wyszłam.

Nie mogłam spać, wszystko mi przeszkadzało. Kręciłam się niespokojnie na łóżku, a moja głowa ciągle nieprzyjemnie pulsowała. Starałam się nie myśleć o mamię, tak byłam wychowana. Jedni płaczą bez przerwy przez wiele tygodni po śmierci kogoś bliskiego, lecz ja tak nie potrafiłam. Mój tata zawsze powtarzał, że jeśli przetrwa się pierwsze parę dni bez łez to dasz radę całe życie.
Był dla mnie wzorem, najlepszym przyjacielem. Zawsze starałam się go naśladować, kochał mnie taką jaką byłam i nigdy nie wymagał ode mnie niczego. Kiedy wyjechał do Afganistanu, jako porucznik nie myślałam, że  już nigdy więcej go nie zobaczę. Miałam 11 lat kiedy do naszego domu wkroczyli dwaj żołnierze. Znałam ich, byli najlepszymi przyjaciółmi taty. Jeszcze nic nie powiedzieli, a moja mama wybuchła nie pohamowanym płaczem.
Wstałam gwałtownie kiedy poczułam, że oczy zachodzą mi szronem. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Przestraszyłam się kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Podkrążone oczy, blada jak ściana twarz i zapadnięte policzki. Ubrałam się to co miałam. Czyli  w czarne dżinsowe spodnie i białą, przewiewną bluzkę. Musze jutro jechać do domu i przebrać się w nowe rzeczy. Zresztą już powinnam wrócić, nie mogę przecież siedzieć Michaelowi na głowię.
Zeszłam po drewnianych, kręconych schodach prosto do kuchni. Starałam się jak najciszej stawiać stopy, gdyż bałam się, że najmniejszy dźwięk może obudzić resztę domowników.
Było grubo po dwunastej i liczyłam, że wszyscy już śpią.
Przeliczyłam się...
W kuchni, przy włączonej lampce, która rzucała słabe światło na pomieszczenie siedziała pani Jackson z głową opartą na pięści. Wpatrywała się w obraz olejny powieszony na ścianie, lecz kiedy tylko przekroczyłam próg kuchni jej spojrzenie skierowało się na mnie. Westchnęłam ciężko i uśmiechnęłam się w stronę starszej pani. Odwzajemniła uśmiech, lecz był on znacznie krótszy.
- Nie śpi pani? - spytałam i podeszłam do szafki kuchennej by wyciągnąć z niej szklankę.
- Nie mogłam zasnąć...- odparła - a ty?
- Też...- szepnęłam  chwytając karton mleka. Przechyliłam go odrobinę i nalałam białej cieczy do szklanki.
- Mia...- odwróciła się w moim kierunku.
- Tak? - podniosła brew i rozchyliłam delikatnie usta.
- Wydajesz mi się naprawdę sympatyczną, uroczą i szczerą osobą- zaczęła. Zarumieniłam się. Było to bardzo miłe z jej strony.
- Dziękuję, to bardzo miłe.
- I wydajesz mi się idealną dziewczyną dla Michaela - nie wiedziałam jak mam odebrać ten komentarz. Z jednej strony poczułam ciepło gdzieś w środku, a z drugiej smutek. Teraz bardzo, ale to bardzo zaczęłam żałować, że ją okłamujemy. Lecz nie mogłam wyznać jej prawdy, jeszcze nie teraz chociaż bardzo chciałam. Znowu tylko się uśmiechnęłam.
- Michael jest moim synem, bardzo go kocham tak samo jak całą resztę moich dzieci, lecz Mike...jest osobą niezwykle wrażliwą na ból i piękno. Jest również bardzo szczery i nie potrafi kłamać...- wstrzymałam oddech. Czyżby pani Jackson domyśliła się co tu jest grane? Że to wszystko udajemy? -...i wiem, że mój syn jest w tobie zakochany - wypuściłam oddech by zaraz ponownie go wstrzymać. Michael? We mnie...to niedorzeczne. Chciałam już zaprzeczyć i powiedzieć ,, Nie, nie to niemożliwe. Jesteśmy tylko przyjaciółmi" ale przypomniałam sobie, że tak właśnie ma być.  Usiadłam naprzeciwko niej przy tym samym stoliku. To był pierwszy dzień, a ja miałam już dosyć tego kłamstwa. Powoli zaczynało się we mnie gotować...
- Ja też go bardzo kocham...- odpowiedziałam i wzięłam łyk mleka. Spojrzałam jej w oczy, ale zaraz potem spuściłam je na podłogę, by czasem nie zauważyła w nich zmieszania.
Nagle poczułam jej dłoń na mojej. Podniosłam wzrok. Kobieta uśmiechała się do mnie sympatycznie, a w jej oczach zauważyłam łzy.
- Jesteś taką uroczo dziewczyną, i wiem, że kochasz mego syna tak jak on kocha ciebie. Tak bardzo chce by znalazł szczęście i osobę, na której zawsze może polegać i jej ufać. Wiesz...ja nie będę żyć wiecznie i nie będę wiecznie przy nim. - zakończyła z westchnieniem.
- Jest pani jeszcze bardzo młoda, proszę nie myśleć o śmierci. - odpowiedziałam z dziwną troską w głosie. Kobieta zaśmiała się krótko i chciała już coś odpowiedzieć gdy dobiegły do naszych uszów kroki. Odwróciłam się i w zobaczyłam zaspanego Michaela.
- Nie śpicie? - spytał sennym głosem.
- Nie, nie mogłyśmy spać. Obudziłyśmy Cię? - spytałam.
- Sam się obudziłem...-odparł i usiadł obok mnie całując przy tym w policzek. Obawiałam się, że miał koszmar i dlatego wstał. Chwycił delikatnie w dwa palce mój podbródek i uniósł odrobinę do góry. Spojrzał mi prosto w oczy i wyszeptał.
- Kocham Cię...
Pomyślałam, że to kolejne kłamstwo. Naprawdę miałam już tego dość i chciałam by się skończyło, więc zapytałam :
- A kiedy przestaniesz mnie kochać?
Ale on odparł poważnie i spokojnie, ciągle patrząc mi w oczy.
- Jeszcze nie słyszałem o człowieku, który zna datę swojej śmierci...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień dobry c:
Jak mija wam weekend? U mnie nawet okej, oprócz tego, że jest naprawdę paskudna pogoda.-.
DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE! <3
To...och tak bardzo, bardzo motywujące i kiedy je czytam, to moje serce przyśpiesza :)
JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJE! <3
Jak podoba się rozdział? Myślę, że następny też będzie z  perspektywy Mie ( ale nie na pewno ) a potem powracamy do Michaela :)
Życzę wam miłego dnia c:
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy :/


,, Przestań gadać kłamstwa na mój temat, bo zacznę mówić prawdę o tobie"