niedziela, 1 marca 2015

XI ,,Bo przecież nie musi Cię kochać cały świat, czasem wystarczy tylko ta jedna osoba "

(Perspektywa Mie)

Byłam zaskoczona prośbą Michaela. Nie, zaskoczona to mało powiedziane. Byłam zszokowana. Nie codziennie słyszy się od króla popu czy zostaniesz jego dziewczyną. Prawda?
Czułam się dziwnie. Byłam zmęczona oraz wyczerpana. Oczy mnie piekły od ciągłego płakania, a głowa nie przyjemnie pulsowała. Wszystkie kolory były zarazem intensywne, jak i dziwnie wyblakłe. Nie miałam siły stać na nogach i pewnie jakby nie Michael, który położył dłoń na mojej tali przyciskając mnie do siebie to upadłabym na kolana. Według niego - właśnie udowadniał, że jesteśmy parą. A według mnie - właśnie powstrzymywał mnie od upadku i prawdopodobnie bardzo niezręcznej sytuacje. Odwróciłam się w stronę rodziców Michaela zmierzających w naszym kierunku. Nawet z odległości kilku metrów zauważyłam jak wymieniają ze sobą porozumiewawcze spojrzenie. Przełknęłam głośno ślinę i spróbowałam skupić całą uwagę na otaczającą mnie rzeczywistość, a w szczególności na ludziach.
Zerknęłam ukradkiem na Michaela. Na jego ustach gościł delikatny uśmieszek, a oczy błyszczały niezwykłą pewnością siebie. W słońcu, jego czarne, kręcone kosmyki lśniły, a skóra wydawała się tak niezwykle gładka. Jej odcień przypominał mi czekolada, a na samą tą myśl zaburczało mi w brzuchu. I nie tylko dlatego, że jego skóra przypominała mi coś pysznego, ale również dlatego, że nie jadłam śniadania. Automatycznie oblizałam wargi. Michael mocniej przycisnął mnie do siebie. Był ode mnie o 15 cm wyższy i pewnie w oczach jego rodziców stanowiliśmy idealną parę. Tak naprawdę wbijał właśnie palce w moje obolałe żebra. Skrzywiłam się odrobinę, a on od razu posłał mi przepraszające, pełne troski spojrzenie i zluźnił odrobinę uścisk.
- Witaj mamo - zrobił krok w przód zsuwając dłoń z mojego biodra. Pocałował matkę w policzek po czym ponownie cofnął się do tyłu, a jego rękę wróciła na swoje miejsce.
- Ojcze..-kiwnął sztywną głową w kierunku mężczyznę w czarnym garniturze, który odpowiedział mu tym samym, lecz znacznie zimniejszym tonem. Mimo woli przeszły mnie ciarki.
Ponownie przełknęłam ślinę. Teraz moje kolei?
Zrobiłam chwiejny krok w kierunku jego matki.
- Dzień dobry - rzekłam wysuwając dłoń w jej kierunku. Kobieta uśmiechnęła się serdecznie.
- Witaj Kochanie - odpowiedziała.
Uścisnęła moją dłoń i nachyliła się bliżej by musnąć ustami mój policzek. Odwzajemniłam ten miły gest i odwróciłam się w stronę taty Michaela. Obrzucił mnie tym samym zimnym spojrzeniem co syna i wysunął dłoń w moim kierunku.
- Joe Jackson - przedstawił się. Również wyciągnęłam dłoń i spróbowałam wykrzywić usta w lekkim uśmiechu. W pewnym momencie nachylił się bliżej i mruknął - Pan Joe Jackson - z dużym naciskiem na ,, Pan " Przytaknęłam i wyprostowałam się.
- Mia Evens - odpowiedziałam, nie wiedząc czy był tym zainteresowany. Usłyszałem cichy i krótki bełkot Michaela za moimi plecami. Nie zrozumiałam słów, lecz wiedziałam, że był odrobinę poirytowany tym niestosowne zachowanie swego ojca.
- Państwo Jackson! - spojrzałam w stronę domu. W drzwiach wejściowych stała Ewa z szerokim uśmiechem - Tak się ciesze, że państwa widzę!
Michael chwycił delikatnie mój nadgarstek po czym zwrócił się do rodziców.
- Proszę wejdźcie.

Siedzieliśmy w jadalni. Panował tu przede wszystkim brąz. Meble były z drewna, którego gatunku nie znam, lecz mogę się założyć, że sporo kosztowały. Kontury oraz zakończenia były przyozdobione złotem, śnieżnobiałe firanki w dużych okach świetnie kontrastowały i rozświetlały pomieszczenie. Na podłodze również były panele z ciemnego drewna, a pod naszym stolikiem ulokowano również śnieżnobiały, perski dywan, który był niewiele większy na długość oraz szerokość od stołu przy którym siedzieliśmy, a ten stół był naprawdę duży.
Ewa naprawdę ślicznie przyozdobiła stół. Podała wiele, przepysznych potraf, które też były niezwykle apetycznie przygotowane. W sumie to nie jadłam wiele, prawie wcale, lecz po zapachu mogłam uznać, że niejeden by się skusił.
Siedziałam obok Michaela, starając się odgrywać jak najlepiej przydzieloną mi rolę. Właśnie opowiadał swoim rodzicom o nas. Gdzie się poznaliśmy, jak się nam układa i od kiedy jesteśmy razem. Ściskał moją dłoń w swojej. Dodawał mi tym otuchy.
- Mia gdzie pracujesz? - spytała nagle mama Michaela.
- W szpitalu św. Anny w San Fransicko. Dyrektorka jest...znaczy była przyjaciółką mojej matki i załatwiła mi pracę jako stażystka.
- Studia? - wtrącił się nagle ojciec Michaela.
- Studiuje prawo - odpowiedziałam i zerknęłam przelotnie na Michaela. Wydawał się zaskoczony tą odpowiedzią. - teraz kiedy pozaliczałam sesje mam parę tygodni wolnego.
Joe mruknął coś pod nosem i zaczął jeść sałatkę.
- Podobasz mi się - mrugnęła do mnie pani Jackson. Zarumieniłam się, co w porównaniu z moją bladą cerą i intensywnie rudymi włosami musiało wyglądać dziwacznie.

Na rozmowie spędziliśmy jakieś trzy godziny. Tyle wystarczyły bo szczerze polubić panią Jackson i wyrobić sobie nie najlepszą opinie o Joe Jackson. Przepraszam! Panie Joe Jackson...
Dopytywali się o wszystko. Dosłownie, lecz nie dziwiłam się, że chcieli coś wiedzieć o związku ich syna z...zemną. Z nieznaną dziewczyną, zwykłą stażystką i studentką. Mimo wszystko nie czułam się gorzej w ich towarzystwie i Michaelowi oraz jego mamie najwyraźniej to odpowiadała, lecz jego tacie niekoniecznie...
W końcu wszyscy się rozeszliśmy. Michael chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę swojej sypialni. Zamknął ostrożnie drzwi za nami. Pierwszy raz byłam w jego pokoju. Było tu przytulnie.
- Przepraszam za mojego ojca...- powiedział. Skupiłam ponownie całą uwaga na nim.
- Nie musisz przepraszać. - uśmiechnęłam się blado.
- Ja tylko...nie chciałbym, żebyś jakąś szczególnie przejmowała się docinkami z jego strony.
- Ok. - odpowiedziałam. - czy on zawsze jest taki w stosunku do ciebie?
Zaskoczyło go to pytanie. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, po chwili jednak westchnął i z rekami w kieszeniach spodni wyszedł na balkon, a ja zanim.
- Tak..zawsze.-odpowiedział w końcu.
- Dlaczego? - moja ciekawska natura zawsze wygrywa niestety. Michael wzruszył ramionami i spoglądał gdzieś w przestrzeń. Noc była piękna. Ciemna, rozświetlona milionem gwiazd. Księżyc w kształcie rogalika chował się niczym szpieg za wierzchołkami drzew, lecz wiatr, cichy pomocnik kołysał koronami i ujawniał jego istnienie.
- Zawsze był taki i nie tylko dla mnie. Dla moich braci również... czasem wydaje mi się, że wcale go nie znam, chociaż znam go przez 25 lat. - szepnął. Nagle przypomniała mi się moja mama. Łzy napłynęły mi do oczów, co trochę mnie zdziwiło gdyż myślałam, że wszystkie wylałam zeszłej nocy w poduszkę. Nie wiem czemu to zrobiłam, lecz wtuliłam się w tors Michaela. Dłonie położyłam na jego klatce piersiowej, a głowę przechyliłam lekko na bok by nie poplamić mu koszulki łzami.
Objął mnie ramionami i przycisnął mocniej do siebie. Głowę wtulił w moje rude włosy.
Staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu Michael podniósł odrobinę głowę i delikatnie musnął wargami mój policzek. Wstrzymałam oddech zaskoczona tym gestem. Spojrzałam na niego. Odsunął się i opuścił ramiona. Również się odsunęłam, i założyłam włosy za ucho.
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać - odparł zmieszany i pomasował się dłonią po karku. W świetle księżyca wydał mi się strasznie atrakcyjny. Nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa, więc tylko przytaknęłam po czym rzuciłam krótkie dobranoc i wyszłam.

Nie mogłam spać, wszystko mi przeszkadzało. Kręciłam się niespokojnie na łóżku, a moja głowa ciągle nieprzyjemnie pulsowała. Starałam się nie myśleć o mamię, tak byłam wychowana. Jedni płaczą bez przerwy przez wiele tygodni po śmierci kogoś bliskiego, lecz ja tak nie potrafiłam. Mój tata zawsze powtarzał, że jeśli przetrwa się pierwsze parę dni bez łez to dasz radę całe życie.
Był dla mnie wzorem, najlepszym przyjacielem. Zawsze starałam się go naśladować, kochał mnie taką jaką byłam i nigdy nie wymagał ode mnie niczego. Kiedy wyjechał do Afganistanu, jako porucznik nie myślałam, że  już nigdy więcej go nie zobaczę. Miałam 11 lat kiedy do naszego domu wkroczyli dwaj żołnierze. Znałam ich, byli najlepszymi przyjaciółmi taty. Jeszcze nic nie powiedzieli, a moja mama wybuchła nie pohamowanym płaczem.
Wstałam gwałtownie kiedy poczułam, że oczy zachodzą mi szronem. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Przestraszyłam się kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Podkrążone oczy, blada jak ściana twarz i zapadnięte policzki. Ubrałam się to co miałam. Czyli  w czarne dżinsowe spodnie i białą, przewiewną bluzkę. Musze jutro jechać do domu i przebrać się w nowe rzeczy. Zresztą już powinnam wrócić, nie mogę przecież siedzieć Michaelowi na głowię.
Zeszłam po drewnianych, kręconych schodach prosto do kuchni. Starałam się jak najciszej stawiać stopy, gdyż bałam się, że najmniejszy dźwięk może obudzić resztę domowników.
Było grubo po dwunastej i liczyłam, że wszyscy już śpią.
Przeliczyłam się...
W kuchni, przy włączonej lampce, która rzucała słabe światło na pomieszczenie siedziała pani Jackson z głową opartą na pięści. Wpatrywała się w obraz olejny powieszony na ścianie, lecz kiedy tylko przekroczyłam próg kuchni jej spojrzenie skierowało się na mnie. Westchnęłam ciężko i uśmiechnęłam się w stronę starszej pani. Odwzajemniła uśmiech, lecz był on znacznie krótszy.
- Nie śpi pani? - spytałam i podeszłam do szafki kuchennej by wyciągnąć z niej szklankę.
- Nie mogłam zasnąć...- odparła - a ty?
- Też...- szepnęłam  chwytając karton mleka. Przechyliłam go odrobinę i nalałam białej cieczy do szklanki.
- Mia...- odwróciła się w moim kierunku.
- Tak? - podniosła brew i rozchyliłam delikatnie usta.
- Wydajesz mi się naprawdę sympatyczną, uroczą i szczerą osobą- zaczęła. Zarumieniłam się. Było to bardzo miłe z jej strony.
- Dziękuję, to bardzo miłe.
- I wydajesz mi się idealną dziewczyną dla Michaela - nie wiedziałam jak mam odebrać ten komentarz. Z jednej strony poczułam ciepło gdzieś w środku, a z drugiej smutek. Teraz bardzo, ale to bardzo zaczęłam żałować, że ją okłamujemy. Lecz nie mogłam wyznać jej prawdy, jeszcze nie teraz chociaż bardzo chciałam. Znowu tylko się uśmiechnęłam.
- Michael jest moim synem, bardzo go kocham tak samo jak całą resztę moich dzieci, lecz Mike...jest osobą niezwykle wrażliwą na ból i piękno. Jest również bardzo szczery i nie potrafi kłamać...- wstrzymałam oddech. Czyżby pani Jackson domyśliła się co tu jest grane? Że to wszystko udajemy? -...i wiem, że mój syn jest w tobie zakochany - wypuściłam oddech by zaraz ponownie go wstrzymać. Michael? We mnie...to niedorzeczne. Chciałam już zaprzeczyć i powiedzieć ,, Nie, nie to niemożliwe. Jesteśmy tylko przyjaciółmi" ale przypomniałam sobie, że tak właśnie ma być.  Usiadłam naprzeciwko niej przy tym samym stoliku. To był pierwszy dzień, a ja miałam już dosyć tego kłamstwa. Powoli zaczynało się we mnie gotować...
- Ja też go bardzo kocham...- odpowiedziałam i wzięłam łyk mleka. Spojrzałam jej w oczy, ale zaraz potem spuściłam je na podłogę, by czasem nie zauważyła w nich zmieszania.
Nagle poczułam jej dłoń na mojej. Podniosłam wzrok. Kobieta uśmiechała się do mnie sympatycznie, a w jej oczach zauważyłam łzy.
- Jesteś taką uroczo dziewczyną, i wiem, że kochasz mego syna tak jak on kocha ciebie. Tak bardzo chce by znalazł szczęście i osobę, na której zawsze może polegać i jej ufać. Wiesz...ja nie będę żyć wiecznie i nie będę wiecznie przy nim. - zakończyła z westchnieniem.
- Jest pani jeszcze bardzo młoda, proszę nie myśleć o śmierci. - odpowiedziałam z dziwną troską w głosie. Kobieta zaśmiała się krótko i chciała już coś odpowiedzieć gdy dobiegły do naszych uszów kroki. Odwróciłam się i w zobaczyłam zaspanego Michaela.
- Nie śpicie? - spytał sennym głosem.
- Nie, nie mogłyśmy spać. Obudziłyśmy Cię? - spytałam.
- Sam się obudziłem...-odparł i usiadł obok mnie całując przy tym w policzek. Obawiałam się, że miał koszmar i dlatego wstał. Chwycił delikatnie w dwa palce mój podbródek i uniósł odrobinę do góry. Spojrzał mi prosto w oczy i wyszeptał.
- Kocham Cię...
Pomyślałam, że to kolejne kłamstwo. Naprawdę miałam już tego dość i chciałam by się skończyło, więc zapytałam :
- A kiedy przestaniesz mnie kochać?
Ale on odparł poważnie i spokojnie, ciągle patrząc mi w oczy.
- Jeszcze nie słyszałem o człowieku, który zna datę swojej śmierci...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień dobry c:
Jak mija wam weekend? U mnie nawet okej, oprócz tego, że jest naprawdę paskudna pogoda.-.
DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE! <3
To...och tak bardzo, bardzo motywujące i kiedy je czytam, to moje serce przyśpiesza :)
JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJE! <3
Jak podoba się rozdział? Myślę, że następny też będzie z  perspektywy Mie ( ale nie na pewno ) a potem powracamy do Michaela :)
Życzę wam miłego dnia c:
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy :/


,, Przestań gadać kłamstwa na mój temat, bo zacznę mówić prawdę o tobie"

8 komentarzy:

  1. "Kocham Cię"- no po prostu się rozpłynęłam. *.* Mam nadzieję,że Mia nie odtrąci Go.
    Co do Josepha. Czuję, że może nieco zaszkodzić Michaelowi i Mii, ale mam nadzieję, że tego nie zrobi. "Pan" Joseph i ten Jego ton. Oczami wyobraźni już widziałam, jak odpowiada Mike'owi.
    Ten pocałunek w policzek- cud,miód, malina! :D Oj chyba Mia powoli zakochuje się w naszym Królu pop-u. :D Czekam na nexta i życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej *,*
    Wspaniałe <3
    To takie urocze i zarazem... smutne.
    Mam nadzieję, że Mia nie odtrąci Michaela.
    Chociaż... coś czuję, że może się nieco zbuntować i wyznać prawdę.
    Ale może to tylko takie moje widzimisie xD
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! :D
    Kochana, nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak ja uwielbiam Twoje opowiadanie! O matulu, ta notka jest wręcz fenomenalna! Z każdym zdaniem mój uśmiech coraz bardziej się powiększał, oczywiście pomijając fakt, że "Pan Joseph" i jego postawa powoduje, że mam ochotę komuś przyłożyć, ale tak, jak wspomniałam wcześniej zapomnijmy o tym małym detalu. XD Te czułe słówka i pocałunki... ach, wyobraźnia działa! :D Szkoda tylko, że to wszytsko jest kłamstwem, ale mam nadzieję, że to, co mówiła Pani Jackson spowoduje, że tych dwoje połączy jeszcze prawdziwe uczucie. Liczę na to! ^^
    Nie wiem, jak mam przetrwać ten tydzień bez Twojego kolejnego rozdziału, po prostu nie wiem.
    Życzę sobie i Tobie również, aby ten tydzień minął, jak najszybciej i żeby wena nigdy Cię nie opuszczała, ponieważ piszesz naprawdę cudownie!
    Pozdrawiam,
    K@te :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dziękuje bardzo za te miłe słowa :)
      Poprawiłaś mi humor tym komentarzem c:
      Dziękuję i również pozdrawiam :*
      The Smile

      Usuń
  4. Witam! No no, notka jak zwykle cudowna. Jak ja kocham twoje opowiadanie, "Kocham cie" rozczuliło mnie całkowicie. To takie urocze, niech Mia nie odtrąca Michaela, rozumiem, że po śmierci matki nie jest jej łatwo do tego musi udawać , że jej facetem jest Michael Jackson, ale to widać, że ich do siebie ciągnie, i coś mi się wydaje, że może już za nie długo nie będą musieli udawać. :)

    Pozdrawiam. Michael

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle interesujący. Szczerze, to wchodzę na Twojego bloga codziennie i patrzę czy dodałaś już nowy rozdział, hah :D Piszesz naprawdę fajnie, podobało mi się jak przedstawiłaś to ich "udawanie". Mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś więcej :)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Końcówka- mega, zresztą jak cały rozdział! dziewczyno kocham tego bloga, po prostu kocham
    Czekam na nexta z niecierpliwością i zapraszam do siebie na nową notke: man-in-the-mirror-mj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. aww <3 super
    bardzo mi sie spodobała perspektywa Mie :)
    czuje sie jakbym czytała książke *o*
    hmmm super wszystko opisane tak szczegółowo
    dobrane słowa itd. ;d extra :)
    Wydaje mi sie że przez to udawanie oni sie serio zakochają :DDD
    i Mia ^^

    ahh dopiero teraz przeczytałam ;-;
    przepraszam
    czasu nie było ;///




    Ale czekam na next ! ! ! ;DDD

    :*

    OdpowiedzUsuń