czwartek, 30 kwietnia 2015

XVII " Kilometry nas nie rozdzielą...nawet ocean "

Polska.
Kraj, który zachwycił mnie od pierwszego spojrzenia...
Zazdroszczę ludziom, którzy tu mieszkają.
Naprawdę chciałbym tu żyć. Przechadzając się alejką wzdłuż jeziorka w Łazienkach Królewskich nie mogłem wyjść z zachwytu.
Po prostu pięknie. Zieleń, woda i do tego ta atmosfera, której nie mogli zniszczyć nawet rozkrzyczani fani. Wprost przeciwnie. Sprawili mi radość. Wielką radość!
Ci ludzie...
Pełni serdeczności i miłości.
Do Polski przyleciałam w sobotę o równej dwunastej w południe. Na lotnisku czekali już na mnie fani, których cóż...było mnóstwo.
Już wtedy ich pokochałem...
Przywitali mnie mili ludzie, a następnie specjalne tancerki zatańczyły krakowiaka.
Polski taniec narodowy. Nie zorientowałem się nawet kiedy sam zacząłem podskakiwać w takt melodii. Uwielbiałem taniec, a każdy nowy, który miałem szczęście oglądać był dla mnie wielkim przeżyciem. Gdybym miał trochę więcej czasu to z chęcią bym się do nich przyłączył. Spektakl nie trwał długo gdyż musiałem ratować się ucieczką. Ochrona nie zdołała powstrzymać fanów...he. Na moich ustach zagościł jeszcze większy uśmiech.
Potem odwiedziłem łazienki królewskie, a następnie pojechałem do pobliskiego domu dziecka. Ofiarowałem podopiecznym nowy telewizor. Chociaż tyle mogę im dać i pomóc.
Kochałem dzieci i chyba każdy o tym wie.
Jeśli w jakiś sposób mogłem im sprawić radość, przyjemność chociaż na chwile to robiłem to.
Nie ważne w jakim kraju. Każde dziecko zasługuje na chwile radości...
Z każdą sekundą Polska zachwycała mnie coraz bardziej.
Popołudniu udałem się na spotkanie z prezydentem Warszawy. Bardzo miły człowiek, którego uśmiech był  szczery i serdeczny. Po dwóch godzinach rozmowy udałem się do sejmu.
Na spotkanie z prezydentem i jego żoną. Przemiłe małżeństwo. Pani Jolanta była tak bardzo pozytywna osobą, a jej mąż niezwykle inteligentną. Na każdym kroku towarzyszyły mi kamery, których po pewnym czasie zacząłem ignorować. Nawet one nie potrafiły zniszczyć mojego humoru.
Po prostu zakochałem się w tym państwie...
Siedząc przy wielkim, okrągłym stole i mając po swojej prawej panią prezydent, a po lewej pana prezydenta czułem się odrobinę skrepowany. Przebywanie w otoczeniu tak wielkich ludzi wywarło na mnie delikatna presje.
- Michael...- zerknąłem dyskretnie w prawo. Pani Jolanta podsunęła mi nieznacznie mikrofon dając do zrozumienia, że teraz moja kolei. Chrząknąłem cicho i chwyciłem wymienioną wcześniej rzecz.
Pochyliłem się odrobinę do przodu i zacząłem mówić :
- Drodzy państwo. Panie prezydencie, pani prezydent...chciałbym coś powiedzieć. - przerwałem na chwili i rozejrzałem się przez czarne szkła okularów przeciwsłonecznych po sali. - Objechałem świat dookoła 6 razy. Byłem w wielu państwach, ale żaden kraj nie zachwycił mnie tak jak polska...

Pod wieczór zameldowałem się w hotelu.
Wchodząc do pokoju, pierwsze co to uderzyło mnie jego piękno, które ukrywało się w każdym najmniejszym detalu. Zamknąłem za sobą drewniane, ciężkie drzwi i przekręciłem metalowy kluczyk. Westchnąłem ciężko zdejmując płaszcz. Rzuciłem go niedbale na skórzaną, kremową kanapę i podszedłem do okna. Odsłoniłem odrobinę firankę spoglądając na zgromadzenie ludzi pod budynkiem. Nie wiem jak musieli dobrze obserwować, ale zauważyli moją szczupłą sylwetkę w cieniu okna po czym  zaczęli piszczeć jeszcze głośniej. Zaśmiałem się. Rozejrzałem się szybko po pokoju i chwyciłem jedną z poduszek na sofie. Podbiegłem do biurka, a z małego, porcelanowego słonika wyciągnąłem marker.
- I Love You. Michael Jackson - napisałem, Odłożyłem pisak i otworzyłem okno wyrzucając poduszkę i machając do tłumu.
- I love you! - zawołałem i zamknąłem szklaną szybę w ciemnej futrynie. Fani zaczęli szarpać biedną poduszeczkę. Wyrywali ją sobie z dłoni i rwali na drobne kawałeczki.
Zapaliłem nocną lampkę stojącą na stoliku. Byłem trochę zmęczony, ale widok z okna sypialni nie pozwolił mi spać. Pałac Kultury i Nauki....coś pięknego. Zwłaszcza w nocy.
Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Mia, lecz nie odbierała. Wysłałem parę sms, ale również nie dostałem odpowiedzi. Wzruszyłem ramionami i poszedłem wziąć prysznic. Przebrany już w luźne ciuchy do spania zamówiłem sałatkę i włączyłem telewizor. Nie rozumiałem ani słowa po polsku, lecz mieli tu również kanały amerykańskie.
Włączyłem na wiadomości.
Kiedy prezenterka coś mówiła, ja wyjmowałem właśnie sztuce  do sałatki, którą zamówiłem parę minut temu.
" Najnowsze wiadomości z świata gwiazd. Zapraszamy państwa serdecznie. Mia Evens, od niedawna dziewczyna króla popu - zerwałem się na równe nogi i podbiegłem do telewizora - studentka prawa na uniwersytecie Oxford niema kompletnie prywatności. Paparazzi nie mają dla niej litości. Są z nią w każdej chwili życia, dosłownie chodząc za nią krok w krok szukając nowych niusów." oparłem zdenerwowany dłonie na biodrach i pokręciłem głową.
- Dajcie jej spokój! - krzyknąłem i rzuciłem poduszką w czarne pudło. Szybko chwyciłem telefon leżący spokojnie na stoliku. Wybrałem numer do Mia, ale i tym razem nie odebrała.
Wziąłem głęboki wdech, zdenerwowany tym wszystkim. Podszedłem do blatu i nalałem sobie szklanki wody mineralne. Powoli wypiłem przezroczystą ciec i nagle rozbrzmiało pukanie. Odłożyłem naczynia i podszedłem do drzwi.
- Kto tam? - spytałem.
- Ja..-usłyszałem cichy głosi. Głosik, który znałem. Zmarszczyłem czoło i szybko przekręciłem klucz. Pociągnąłem za klamkę i stanąłem jak sparaliżowany.
- Mia?


- Michael...- pisnęła rzucając mi się na szyje. Objęła moją szyje ramionami i oparła głowę na klatce piersiowej. Owiłem swoje dłonie wokół jej tali, a stopą zamknąłem drzwi. Byłem szczerze szokowany jej widokiem. Naprawdę się tego nie spodziewałem. Wzdychałem znowu jej słodki różany zapach perfum i fiołkowego szamponu do włosów. Mmm...kocham fiołki.
- Co ty tu robisz? - spytałem. Rudowłosa odsunęła się odrobinę, lecz dalej pozostała w moich objęciach. Spojrzała mi w oczy. Dwa czarne koraliki... z tym dziwnym, intrygującym płomykiem.
- Przyjechałam do ciebie ponieważ się stęskniłam. Masz coś przeciw temu? - zmarszczyła czoło.
- Oczywiście, że nie. Ja też bardzo tęskniłem...- musnąłem delikatnie jej usta. Oblizałem wargi czując smak owocowej pomadki. Odwzajemniła pocałunek. Przysunąłem ją bliżej siebie, a ona zanurzyła palce w moich wilgotnych jeszcze odrobinę kosmykach włosów. Mój oddech przyspieszył, i zgrał się w jedno z jej. Podniosłem ją ostrożnie i położyłem na kanapie w salonie. Usiadłem na niej okrakiem, a potem  odszukałem jej nadgarstki i ulokowałem je nad rudą główką i przytrzymałem jedną ręką.
Pisnęła cicho kiedy moje usta zjechały trochę niżej. Na szyje, a potem na dekolt...
Podnosiła się odrobinę i opadała bezwładnie na  sofę.
- Panie Michael? Sałatka. - odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Spojrzałem w drzwi, w które ktoś uporczywie pukał. Podszedłem do nich poprawiając kołnierz.
- Dziękuje - powiedziałem odbierając potrawę. Przekręciłem kluczyk w drzwiach, a potem odstawiłem jedzenie na blat kuchenny. Mia siedziała na kanapie i chichotała.
Pokręciłem głowa również trochę rozbawiony.
- Masz ochotę na sałatkę? - zaproponowałem pokazują dłonią na miskę pełną pomidora, sałaty i innych rzeczy. Wstała i uśmiechnęła się szeroko podchodząc do mnie.
- Z przyjemnością. - szepnęła składając delikatny pocałunek na moim policzku.
- Widzę, że przyjechałaś do mnie by sobie tylko pojeść. - zaśmiałem się.
- To taki mały bonus...- odwzajemniła uśmiech.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uwaga! Nie musisz tego czytać, jeśli nie masz ochoty słuchać mojego narzekania B)

Cześć...
Napisałam ten rozdział jakiś czas temu i powiem, że nie jestem zadowolona.
Nie wiem dlaczego w ogóle go dodaje.
Końcówka sama mi się nasunęła bo....taka mi  pasowała?
I nie miałam pomysłu na inną .-.
Więc mam nadzieje, że w następnym najdzie mnie wena i wymyśle co Mia może mu powiedzieć :")
Jestem totalnie wykończona więc nawet nie sprawdzałam błędów. Wiem, że słowa "drzwi" się za często pojawia, ale jak inaczej mogę je zastąpić? Wrota, drewniany prostokąt? Nie wiem...
Kompletnie nie mam pomysłu na koniec. Napisałam już dwa ostatnie rozdziały, a za nic nie mogę napisać notek wcześniejszych. Dobra...to ja nie zamulam.
Miłego dnia.
Dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim.
Przepraszam za błędy.
Ps. W tym rozdziale jest wiele faktów prawdziwych, a przynajmniej zdarzeń. I zdanie, które wypowiedział Michael jest prawdziwe.
Pss. Jak podoba się nowy wygląd bloga? :)

PAMIĘTAJCIE WYWIESIĆ FLAGĘ!!
Przepraszam ale duch patrioty nakazał mi o tym przypomnieć :3

                             " To nasze życie i mamy prawo ułożyć je sobie jak tylko chcemy "




czwartek, 16 kwietnia 2015

XVI "Jak mnie przestaniesz kochać, to zostaw mi przynajmniej przyjaźń"


Schodziłem powoli z platformy, potocznie nazywanej sceną. Mrużyłem oczy, przymglony blaskiem reflektorów. Jakby z końca pokoju, bardzo oddalonego dochodziły do moich uszów brawa i piski kobiet. Poczułem klepniecie na ramieniu i jakiś nie wyraźny dźwięk, nie pamiętam już kto to był.
Przyłożyłem dłoń do czoła schodząc po schodkach do piwnicy. Chybotałem się na nogach, lecz za wszelką cena starałem się postanowić stopę na właściwym schodku, a nie na jego falującym cieniu.
Czułem przyjemne kucie w gardle. Było mi gorąco mimo chłodnej temperatury panującej w pomieszczeniu. Mrugałem co ułamek sekundy, starając się pozbierać w całość zamazaną rzeczywistość. 
Drżącymi dłońmi wyjąłem klucz ze spodni. Po kilku nieudanych próbach, gdzie metalowy przedmiot trafiał wszędzie tylko nie w dziurkę szarpnąłem klamkę. Wpadłem do pokoju ale natychmiast cofnąłem się gwałtownie porażony intensywnym, żółtym światłem lamp. 
Upadłem na łóżko starając się złapać oddech. Wszystko się kręciło, czułem przyśpieszone bicie serca i pulsującą żyłę na szyi. 
- Panie Jackson...- niewyraźne słowa, które wydawały się dochodzić z daleka uderzała raz za raz w moje uszy z podwojoną siłą. 
Ostatnie co pamiętam to szarpniecie, delikatne ukłucie i ulgę kiedy chłodny płyn wypełniał mój krwiobieg...

Leżałem. Tylko leżałem, już od jakiegoś czasu nie spałem ale nie chciałem otworzyć oczów.
Wiedziałem, że kiedy to zrobię będę musiał wstać. Wziąć słoik, strzykawkę i wbić w miarę całą żyłę.  Byłem w pokoju hotelowym, w Niemczech.  Zmęczony zarówno fizycznie jak i psychiczne po wczorajszym koncercie nie miałem siły podnieś dłoni. 
- Ehem...proszę pana? - znałem ten głos. Było to mój osobisty lekarz. Sam nie wiem czemu, ale poczułem ulgę. Podniosłem powoli powieki, szukając wzrokiem czarnoskórego człowieka. 
Stał obok ubrany w swój szary garnitur. Oparłem się na przedramionach i chrząknąłem zaspany. 
- Jak się pan czuje? - spytał siadając na beżowym fotelu przy oknie. Założył nogę na nogę i uśmiechnął się blado, zakładając dłonie za kolano.
- W porządku...- odpowiedziałem cicho - Lecz boli mnie trochę głowa. - dokończyłem ziewając.
- To przez wczorajszy dzień. Zje pan śniadanie i zażyje leki i będzie dobrze. Obiecuje. - odpowiedział wstając. Dobrze wiem co przez " leki" miał na myśli. Co prawda to prawda, w pewnym sensie pomagały.
Tutaj niema się co dziwić. Wszystkie sławne gwiazdy biorą narkotyki. Ja również, lecz tylko podczas tras koncertowych, występów całonocnych...
Wiem, że ciężko jest to zrozumieć osobie patrzącej z boku, niewtajemniczonej, ale proszę, uwierzcie mi...taki już jest świat, a świat osoby sławnej to czyste szaleństwo.

- Jak poszła ci sesja? - spytałem obserwując, a raczej patrząc z nudów na krajobraz za oknem, 
Jechałem właśnie z eskortom 32 ochroniarzy, 5 lekarzy, 2 tłumaczy oraz wielu innych ludzi, nie wyłączając paparazzi na spotkanie z prezydentem miasta Berlin Klausem Jergen. Spotkanie nowych osób, których doceniam zawsze budziło u mnie ekscytacje, teraz również mimo, że nie okazuje tego publicznie. 
- W miarę, gdzie teraz jedziesz? - głos Mia był lekko zachrypiały, tak jakby go długo nie używała.
- Na spotkanie z prezydentem miasta Berlin. To podobno bardzo sympatyczna człowiek. - odpowiedziałem. Usłyszałem ciche kaszlniecie w słuchawce telefonu.
- Przeziębiłaś się? Jak się czujesz? - spytałem marszcząc brwi. 
- Wczoraj był bardzo ładny dzień, więc nie zakładałam kurtki kiedy wychodziłam na uczelnie, ale...po południu zaczęło mocno lać. - westchnęła. 
- Wygrzewaj się kochanie.
- Ehem, tylko niema kto mnie ogrzać. - jęknęła z smutkiem w głosie. Uśmiechnąłem się pod nosem. 
- A kto by miał to zrobić? - rzekłem przeciągając ostatnią sylabę.  
- Mmm...jest paru chętnych. - odpowiedziała żartobliwie. Mimowolnie wyobraziłem sobie jak zadziera wysoko głowę i podnosi brwi. 
- Wszyscy o tym marzą, i tylko tyle mogą. Bo ja tu trzymam wartę i niema żadnych zmian. - odpowiedziałem niezwykle poważnie. I szczerze.
- Och Michael...
- Mogę ci coś powiedzieć?
- Tak?
- Żyje już trochę na tym świecie, i powiem ci, że świat jest piękny. Lecz tylko nim się podzielę, tobą już nie, bo jesteś tylko moja. Z tobą chce być zawsze razem, opiekować i...poczuć jak znów się kocha. - wyszeptałem przygryzając wargę, a przed oczami pojawił się obraz tej pamiętnej nocy. 
- Ten twój romantyzm...brakuje mi go - odpowiedziała piskliwie. 
- Wytrzymaj jeszcze te dwa miesiące skarbie. Potem znów będę do twojej dyspozycji - powiedziałem żartobliwym tonem. W słuchawce rozbrzmiał melodyjny śmiech Mie. 
- Obsługa całodobowa tak? 
Roześmiałem się głośno, ale po chwili spoważniałem.
- Brakuje mi ciebie...
- Mi ciebie też...
Nagle ktoś zapukał w szybę limuzyny. Co? Już jesteśmy na miejscu? 
- Muszę kończyć kochanie. Później zadzwonię.
- Dobrze, papa - odpowiedziała. Schowałem telefon do kieszeni płaszcza.
Drzwi otworzył szofer i w tej samej sekundzie rozbrzmiał wielki hałas składający się z pisków, krzyków pełnych szczęścia. Wysiadłem rozglądając się na boki. Było pełno ludzi, którzy pragnęli mnie zobaczyć. Uśmiechnąłem się serdecznie i pomachałem do nich. Uwielbiałem spotkania z fanami, czułem ich radość, która mnie wypełniała. Chciałem do nich podejść, podpisać autografy i plakaty, ewentualnie przytulić, lecz nie było ani chwili czasu. I tak już byłem spóźniony i to nie w elegancki sposób. Obstawiła mnie ze wszystkich stron ochrona, która pilnowała by czasem ktoś się do mnie nie zbliżył. Pierwszy raz w życiu mnie to wkurzyło...
Szybko weszliśmy przez szklane, wielkie drzwi  i powędrowaliśmy białym korytarzem w górę. Poręcz schodów była złota. Co parę centymetrów było wygrawerowane jakieś niemiecki słowo.
- Co to znaczy? - szepnąłem do kobiety po mojej prawej. Wskazałem palcem na słowo.
- Witajcie w domu - przeczytała.
- Ooo...- odparłem przypominając sobie mój własny i jedyny dom w Neverlandzie. 

Spotkanie przebiegło szybko, lecz w sympatycznej atmosferze. Na tyle sympatyczne, ile może być oficjalne spotkanie z kamerami. 
Prezydent Berlina podarował mi złotą szable, która była pamiątką narodową. Byłem szczerze zaskoczony, tak wyjątkowym prezentem. 
Wychodząc z budynki spędziłem około godziny na rozdawaniu autografów. 
A następnie pojechaliśmy na lotnisko gdzie czekały już na nas spakowana walizki i samolot gotowy do odlotu.
Cóż...lecimy dalej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tam tamm tadam c:
Wiem, że rozdział jest trochę o niczym i wg, ale to jest tylko cisza przed burzą :3
Będzie się działo w następnych rozdziałach. Obiecuje buhahah xD
Liczę na szczere komentarze. Walcie prosto z mostu...ja się nie obrażę :)
Przepraszam za wszystkie błędy " Jestem kiepska z ortografii"
!!! Zapraszam do ankiety !!!
DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE :)
Miłego dnia.
#InnocentMichaelJackson.

" Człowieka niszczy w życiu wiele rzeczy. Ważne by zdać sobie sprawę co - albo kto "



środa, 8 kwietnia 2015

XV " Jeśli kocha to wróci "

To co poczułem w tamtym momencie...jest czymś nie do opisania.
Żal, złość, smutek...to za mało.
Niema takich słów...
Rozczarowałeś się kiedyś na rodzinie? Siostrze, bracie? Co wtedy czułeś?
Dokładnie...to samo teraz ja czuje.
Wpatrywałem się w rudowłosą z niedowierzaniem.
- Że co? - spytałam, modląc się w duchy, że to tylko jakiś kiepski żart.
Mia westchnęła, a w brązowych oczach widziałem, że jest jej równie ciężko co mi.
- Tak mi przykro...- szepnęła.
- Skąd wiecie, że Janet ukradła mi piosenkę? - spytałem spoglądając na Ewe.
- Słyszałam w radiu. Utwór cudowny, wykonanie złe..- te ostatnie słowa brunetka powiedziała jakby z pogardą. Wyprostowałem się i złapałem za głowę.
- Nie do wiary...- prychnąłem pod nosem.
- Kochanie...- poczułem dłoń Mie na  ramieniu.
- Moja własna siostra...jak mogła, po prostu jak..? - zakryłem twarz dłońmi.
Czułem ból, świat nagle stał się tak zamazany. Ludzie tacy obcy...
W jednaj sekundzie straciłem całe zaufanie. Miałem milion myśli w głowię. Mój umysł nie przyjmował do wiadomości, że Janet mogła mi to zrobić...
Nagle, w jednej sekundzie straciłem wszystko, wszystkie wartości, na których mi zależało...
Zaufanie, rodzinna, została tylko miłość...

Minęły trzy dni...
Nie rozmawiałem z siostrą,  miałem do niej żal. Wszędzie słyszałem jej piosenkę. Poprawka moją piosenkę. Trudno było skoncentrować się nad pakowaniem rzeczy, więc pomagała mi w tym Mia.
Przez te ostatnie dni tylko z nią rozmawiałem. Z jedyną osobą, której jeszcze ufałem...
Moi rodzice dzwonili do mnie, lecz ja nie odbierałem. Odsłuchiwałem tylko wiadomości od nich nagrane na sekretarkę. Chwalili ją, jej nowy autów, który w zaskakująco krótkim czasie stał się hitem.
Czułem pustkę, coś we mnie pękło.
Zrozumiałbym jakby ktoś obcy to zrobił.
Zrozumiałbym jeśli by przyszła do mnie i spytała, czy może ją zaśpiewać.
Ale tego nie...
A nawet jeśli zrozumie, to nie zaakceptuje.
- Michael? - usłyszałem zaniepokojony kobiecy głos.  Powróciłem do świata realnego, odrywając się od rozmyśleń. Obok mnie siedziała  Mia z zmartwionym wyrazem twarzy.
Próbowałem się uśmiechnąć, lecz wyszedł mi raczej grymas.
- Michael, nie możesz siedzieć i nic nie robić. Jedź do niej i z nią porozmawiaj. - powiedziała. Westchnąłem.
- Nie wiem czy chce ją widzieć...- odpowiedziałem spuszczając wzrok na podłogę.
- Nie może ujść jej to płazem. - rzekła.Wstała i wyjęła z szafy kolejną koszule. Złożyła w kostkę i włożyła do walizki.
- Może, powonieniem dąć jej szanse by mi to jakoś wytłumaczyła...- szepnąłem. Usłyszałem jak Mia rzuca jedną z koszul na fotel.
- Chyba żartujesz...- powiedziała oburzona. Spojrzałem na nią, była zła.
- Nie. Mia...to moja siostra.
- Wiem i rozumiem to, lecz ukradła Ci piosenkę! Takich rzeczy się nie robi, a w szczególności swojemu bratu! - Z jednej strony czułem, że ma racje, a z drugiej wierzyłem, że Janet miała powód by tak postąpić.
- Kotek...- Mia chwyciła moją dłoń - ja wiem, że ty jesteś po prostu za dobry do ludzi, lecz nie każdy zasługuje na twoje dobro, więc nie trać czasu na ludzi, którzy tego nie doceniają. - zakończyła. Przymknąłem oczy kręcąc głową.
- Tak wiem. Kiedyś ktoś powiedziała, że człowiek uczy się życie do dwudziestki.
Bzdura, ja mam dwadzieścia pięć lat i dalej nie wiele wiem... - westchnąłem.
- Cóż...podobno chłopcy dojrzewają wolniej. - uśmiechnęła się pobłażliwie i złożyła krótki pocałunek na moim policzku.
Zaśmiałem się krótko. Pierwszy raz od bardzo długa...

Został jeden dzień do odlotu.
Po długiej rozmowie z Mia zrozumiałem, że muszę wyjaśnić całą sprawę.
Kazałem swojemu kierowcy z samego rana zawieź mnie do Las Angeles.
Po co? Ona tam mieszkała...
Myślałem co jej powiedzieć. Nie chciałem na nią krzyczeć, zresztą ja na nikogo nie potrafię się wydzierać. .
Po czterech godzinach byliśmy na miejscu. Wysiadłem z auta, a w myślach powtarzałem sobie " Dasz rade, dasz rade"
Lecz to co zobaczyłem zaskoczyło mnie całkowicie.
Janet stała wiernie słuchając słów, które wypowiadała rudowłosa.
Mia ubrana w swój granatowy garnitur, stała pewna siebie z założonymi rakami.
- Jak mogłaś coś takiego zrobić! - krzyczała.
- Najwyraźniej mogłam...- odpowiedziała jej Janet z złośliwym uśmieszkiem.
- Własnemu bratu?!
- A dlaczego nie? Bratu, siostrze, ojcu. Bez różnicy...- wzruszyła ramionami.
- Nie masz wyrzutów sumienia? - spytała Evens.
- Nie...
- Zapomniałam, tacy jak ty nawet nie wiedzą co to znaczy..- prychnęła Mia i położyła dłonie na biodrach.
- Wiesz co..- zaczęła Janet podchodząc bliżej do rudowłosej - dziwie się tobie. Jesteś tak bardzo zanim, widać, że zrobiłabyś dla niego wszystko bez żadnego zastanowienia. Ale myślałaś kiedyś czy on by zrobił to samo dla ciebie? Kim jesteś? Aktorką, modelką, piosenkarką? Nie, jesteś zwykłą dziewczyną...jesteś nikim. - wypowiedziała to wszystko z pogardą, nachylając się w stronę Mie. I nagle Janet zatoczyła się do tyłu z powodu ciosu w policzek, który dostała od mojej dziewczyny.
Podbiegłem do nich szybko i zasłoniłem Mie własnym ciałem, by czasem moja siostra nie zechciała się zrekompensować.
- Michael? - zdziwiła się na mój widok. Stanąłem przed nią i spojrzałem na Janet, która rozmasowywała czerwone miejsce na twarzy.
- Janet. - kiwnąłem głową.
- Michael? - zdziwiła się również mocno co Mia.
- Musimy porozmawiać..- oznajmiłem. Przytaknęła lekko zmieszana i ruchem dłoni kazała iść za sobą. Chwyciłem dłoń Mie na znak, że potrzebuje jej wsparcia. Splotła nasze palce razem, mówiąc tym samym, że jest przy mnie.

- Dlaczego to zrobiłaś? - spytałem. Znajdowaliśmy się w jej salonie. Dziewczyny siedziała na przeciwko siebie zerkając od czasu do czasu na siebie morderczym spojrzeniem. Natomiast ja nie mogłem usiedzieć w miejscu, więc spacerowałem po pokoju.
- Coś Ci zrobiłem, że tak postąpiłaś? - westchnąłem ciężko.
Szatynka chrząknęła i założyła nogę na nogę.
- Po prostu raz chciałam być lepsza...- odpowiedziała tak cicho, że ledwo co usłyszałem. Spojrzałem na nią zaskoczony.
- Lepsza? Kradnąc mu piosenkę!? - spytała Mia przez zaciśnięte zęby.
- Tylko to wpadło mi do głowy...- odpowiedziała wyraźnie zawstydzona.
- Janet - usiadłem obok niej. - czemu chciałaś być ode mnie lepsza? Jesteś przecież jedyna  w swoim rodzaju, masz własne pomysły oraz wyjątkowy głos. Ja nap...
- Ale to ty odnosisz sukcesy! - przerwała mi.
- Ty jesteś zazdrosna? - zmarszczyłem czoło.
Nic nie odpowiedziała. Wstałam masując sobie kark, jak to zazwyczaj robiłem kiedy nie wiedziałem co powiedzieć.
- Czemu nie zapytałaś Michaela czy nie mógłby Ci oddać praw autorskich do utworu? - wtrąciła się Mia znaczniej spokojnie niż wcześniej.
- Wstydziłam się...wiem, wiem teraz to wszystko brzmi głupio, ale wcześniej miało sens. - odpowiedziała. Mia prychnęła pod nosem mówiąc :
- Myślałaś, że to nie wyjdzie na jaw? Że nie kapnie się, że śpiewasz jego piosenkę?
- Nie zastanawiałam się nad tym. Robiłam to co nakazywało mi serce...
Stałem wpatrzony w krajobraz za oknem.
Zapomnieć całkowicie o tej sprawie?
Kazać siostrze by wyznała prawdę ludziom?
Po dłuższej chwili milczenia odwróciłem się w jej stronę.
- Janet, jesteś moją siostrą i nieważne co zrobisz kocham Cię. I zawsze tak będzie, choćbym nie wiem co się działo nic tego niezmienni. Naprawdę zraniłaś mnie, ale mogę o tym zapomnieć tylko proszę...nie bądź nigdy więcej o mnie zazdrosna. Bądźmy rodzeństwem, bratem i siostra tak jak dawniej. - usiadłem koło niej i ująłem jej dłonie w swoje. Spojrzała na mnie zdziwiona, ale za chwili z jej oczów wylały się łzy.
- Siostra..- przytuliłem ją mocniej. Zerknąłem na swoją dziewczynę, która uśmiechała się do mnie, lecz jej oczy były dziwne jakby...smutne.

- Będę tęsknić..- powiedziała przez płacz Mia, którą już od dłuższego czasu trzymałem w objęciach. Nie chciałem by płakała, by tak bardzo to przeżywała. Wiedziałem, że bała się, że poznam inną kobietę i...
- Kochanie, proszę nie myśl tak...- poprosiłem. Dziewczyna odsunęła się na kilka centymetrów ode mnie i spojrzała w oczy. - moje serce zostawiam tu, zdane na twoją łaskę. - szepnąłem odgarniając pasmo rudych włosów z jej twarzy.
- A czy mogę prosić do kompletu resztę? - zapytała ocierając pojedynczą łezkę z swojego policzka.
- Zobaczysz, trzy miesiące szybko minom. - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Panie Jackson? Musimy już lecieć. - podszedł do nas członek ekipy, który towarzysz mi już w takich podróżach od paru lat.
- Jeszcze minutka - odpowiedziałem.
- Dwie. - poprawiła mnie Mia. - uważaj na siebie - dodała na koniec.
- Obiecuje. - nachyliłem się i musnąłem wargami jej czoło. - Do zobaczenia kochanie. - szepnąłem i wypuściłem ją z objęć.
- Do zobaczenia Michael - odpowiedziała siłując się na uśmiech. Zrobiłem krok w tył i skierowałem się w stronę samolotu. Miałem wyrzuty sumienia, że zostawiam ją samą. Ale nie mogłem odwołać trasy. Usiadłem na białym, skórzanym fotelu i obserwowałem jak szofer, trochę już starszy, miły człowiek delikatnie zwraca uwagę rudowłosej, która wpatrywała się w samolot. Poprosiłem go by odwiózł dziewczynę bezpiecznie do domu kiedy ja nie będę mógł tego zrobić.
- Uwaga, proszę zapiać pasy, za chwile wystartujemy. Miłego lotu - powiedziała stewardesa i zniknęła  za niebieską zasłoną.  Spojrzałem ponownie przez szybę na dziewczynę.
" Kocham Cię " wypowiedziałem te słowa poruszając tylko wargami.
" Kocham Cię " odpowiedziała posługując się tym samym.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej : )
Zdjęcie powyżej - Właśnie tak wyobrażałam sobie strój Michaela na lotnisku.
Jak po świętach? Ja od razu zachorowałam .-.
Mia... czy nie uważacie, że jej zachowanie robi się coraz bardziej podejrzane? :3
Myślę, że jeszcze około 4 - 6 rozdziały i kończymy pierwszą cześć :")
Chcielibyście drugą? : )
Czy już macie mnie dość xD
DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE <3
Miłego dnia.
Ps. Przepraszam za błędy .-.
#InnocentMichaelJackson.

                                        " Obserwuj , tylko żeby czasem Cie nie zauważyła " Xdd

                               " Myślę, że pewna cześć mnie zawsze będzie czekała na ciebie..."





poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Nowy blog!

"Zawzięci, nieufni, źli to my, tu każdy ma historie lepsza niż niejeden film.
Wieczne pole bitwy, dzielnica dwóch klubów, pasja to alternatywa dla dzieciaków na podwórku"

Cześć kochani :)
Zapraszam was serdecznie na nowego bloga :
[ KLIK ]
Jeszcze nie dodałam prologu, ani pierwszego rozdziału, ale zapraszam na zakładkę " Historia"
Tam jest wyjaśniona nowa fabuła c:
Od razu mogę powiedzieć, że jest to trochę inna historia. No bo..kryminalista, banda itd. :3
Ale również MJ xD
Proszę zajrzyjcie, dajcie mi szanse :)
Może wam się spodoba, a jeśli nie to również zrozumiem c:
Czekam na wasze opinię, chciałabym wiedzieć ilu osobom podoba się nowy blog i czy warto go zaczynać. Dla mnie to mega motywacja i radość, a dla was to tylko minutka roboty, ewentualnie dwie c;
Miłego dnia.
Autor.

piątek, 3 kwietnia 2015

XIV ,,Ważne by w życiu napotkać problemy, a najważniejsze to mieć osobę, dla której chcesz je pokonać "

Czas leciał bardzo szybko...
Codziennie o świcie jeździłem do studia, by zakończyć przygotowania przed trasą koncertową. I wracałem późno wieczorem. Pracowałem z najlepszymi tancerzami w kraju, a producent i jego ludzie nie dawali ani sobie ani nam jakiegokolwiek luzu. Wszystko było już prawie gotowe. Trasę jeszcze raz dokładnie sprawdzono i przemyślano tak by była jak najbardziej komfortowa oraz, żeby przyniosła jak najlepsze zyski. Nie myślałem o rzeczach materialnych, chciałem dać z siebie sto procent, a może nawet więcej. Oddać tym wszystkim ludziom, moim fanom całe swoje serce. Koncerty musza być idealne. Po prostu muszą!
Z Mia chodziliśmy już jakiś czas. Było nam ze sobą dobrze. Oczywiście z związku z tym, że Mia została "oficjalnie" moją dziewczyną prasa zainteresowała się nią jeszcze bardziej i w błyskawicznym tempie dowiedziała się, że Michael Jackson chodzi z nieznaną przez media studentką. Wcześniej również mieli ją na oku, lecz nie "pełzali" za nią w kółko, nie czaili się pod jej domem ani nie jeździli za jej samochodem. Spotykaliśmy się zazwyczaj u mnie. Wtedy mieliśmy pewność, że jesteśmy sami. Ochrona już oto zadbała. Czasem wybieraliśmy się do restauracji, kina czy teatru. Lecz była to rzadkość...prasa.
Bałem się o Mie. Nagle, bez zapowiedzi weszła w świat celebrytów. Z dnia na dzień pod jej domem stało kilkadziesiąt czarnych wanów z paparazzi. Z dnia na dzień media wiedziały o niej prawie wszystko. Kiedy się urodziła, gdzie studiowała i jaki kierunek, wszystko o jej rodzinie, nawet dowiedzieli się ( nie wiem jakim cudem ) o tym, że miała depresje w wieku 11 lat z powodu śmierci swojej ukochanej złotej rybce!
Wiedziałem, że jest tym przerażona.
Mówiłem jej, że z czasem się do tego przyzwyczai. Początki zawsze są trudne.
- Mia, kochanie pamiętaj proszę, że teraz wiele, naprawdę wielu ludzi będzie chciało się do ciebie zbliżyć. Zostać twoimi przyjaciółmi...- szepnąłem do jej ucha pewnego wietrznego wieczora, kiedy siedzieliśmy w moim salonie oglądając stara fotografie mojej rodziny.
Brązowooka przytaknęła głową.
- Wiem, już tak się dzieje. - westchnęła.
- Takie uroki sławy...- chrząknąłem bawiąc się kosmykiem jej rudych włosów.
Mia uśmiechnęłam się i przewróciła następną stronę albumy.
- Życie zaskakuje prawda? Nic nigdy nie da się zaplanować, ani przewidzieć...- pokręciła niedowierzająco swoją uroczą główką.
- Co masz na myśli? - również rozchyliłem wargi w delikatnym uśmiechu.
- Chodzę z  Michaela Jacksona, to nie przytrafia się każdemu prawda? - spojrzała na mnie swoimi ciemnymi oczami. Prychnąłem cicho.
- Ja też nigdy nie sądziłem, że będę chodzić z rudowłosą dziewczyną...- przewróciłem teatralnie oczami. Zerknąłem na nią, była wściekła. Musiałem się naprawdę kontrolować by nie wybuchnąć śmiechem.
- Mógłbyś powtórzyć? - powiedziała przez zaciśnięte zęby. Ehh...Kochałem ją mocno, i również mocno uwielbiałem ją wkurzać.  
- Podobno rude jest wredne. - szepnąłem.
Podniosła brew po czym wstała i bez słowa skierowała się w stronę drzwi.
- Ej! - roześmiałem się. Przycisnąłem ją delikatnie do ściany i położyłem dłonie przy jej twarzy, tworząc klatkę, którą sam tworzyłem swoim ciałem. Zauważyłem, że kącik jej ust podskoczył do góry na ułamek sekundy.
- Żartowałem, nie bądź na mnie zła... - poprosiłem.
- To, że jestem ruda nie znaczy, że jestem wredna, fałszywa i w ogolę. - próbowała zrobić obrażoną minę, lecz jej oczy były wesołe.
- Oczywiście...- zaśmiałem się krótko i złączyłem nasze usta w pocałunku.

- Zgodnie z planem, na każdy kraj przeznaczone są trzy dni. Pierwszy na przylot i spotkanie z przedstawicielami poszczególnych państw. Drugi na przygotowania przed koncertem oraz sam koncert i trzeci na ewentualnie, krótkie spotkanie z fanami i wylot - zakończył producent. Zataczałem kółka palcem po szklanym stole. Producent, organizatorzy i cała ta ekipa ustalała ostatnie szczegóły. Nie wiem po co w ogóle byłem tu potrzebny, Chyba tylko bym był...
Pasowała mi organizacja trasy...
- Panie Jackson? - do rzeczywistości przywołał mnie głos jednego z organizatorów. Zerknąłem na niego.
- Słucham? - odpowiedziałem.
- Czy odpowiada panu? - spytał.
Zmarszczyłem czoło.
- Ale co?
- No...cała trasa.
- A! tak, tak... - odparłem. Zresztą nawet jeśli powiedziałbym nie to nic by to nie zmieniło. Przecież został równy tydzień.
- Dziękuje panom za spotkanie. - wstał i poprawił garnitur producent.

Zaraz po spotkaniu miałem obowiązkową wizytę u psychologa. Jak zawsze przez koncertem przygotowywał mnie przed całym tym wysiłkiem zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Za każdym kolejnym razem, te same pytanie typu  "Jakie jest pana podejście do tej sprawy?", " Czy nie odczuwa pan dyskomfortu kiedy myśli o trasie?"
Odpowiadałem tak samo jak zawsze, zmęczony tą ciągłą periodycznością.

Wróciłem do domu późno. Wszedłem do przed pokoju zdejmując mokrą od deszczu kurtkę i czapkę.
- Zimno.. Ewo mogłabyś zaparzyć mi herbatę? - spytałem wchodząc do kuchni. Drgnąłem zaskoczony kiedy przy stoliku siedziała Mia z moją kucharką. Nie powiem była to miła niespodzianka.
- Oo! Mia, czemu nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz? - podszedłem do niej i pocałowałem na przywitanie w policzek.
- Miłe cię widzieć Michael...- posłała mi smutny uśmiech. Zerknąłem na Ewe, która była również zmartwiona co rudowłosa.
- Co się dzieje? - spytałam przeciągając słowo " dzieje"
Dziewczyny zerknęły na siebie nie pewnie.
- Michael, kochanie pamiętasz jak ostatnio opowiadałeś mi o swojej najnowszej piosence " Smile"? - zaczęła moja dziewczyna.
- Taak...to ma być specjalna piosenka na zakończenie każdego występu podczas trasy koncertowej. Szczerze mówiąc, jest to moja ulubiona piosenka. - odpowiedziałem.
- No właśnie bo...- wtrąciła się Ewa, lecz szybko spuściła wzrok.
- O co chodzi? - zmarszczyłem czoło spoglądając na Mie. Dziewczyna przygryzła dolna wargę i założyła pasmo rudych włosów za ucho
- Nie możesz już wykonać tej piosenki...- wydusiła to w końcu z siebie.
- Dlaczego? -  uśmiechnąłem się delikatnie.
Brązowooka wymieniła spojrzenie z Ewą i odpowiedziały równocześnie.
- Janet ukradła ci piosenkę...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień dobry c:
DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE! :*
Jak idą przygotowania do świąt? Ja muszę jeszcze upiec dwa ciasta .-.
Myślę nad założeniem drugiego bloga. Jest to pomysł, nad którym ciągle się jeszcze zastanawiam c:
Ale jeśli bym rozpoczęła pisanie następnego bloga, to kto by czytał? :)
Jeśli w miarę sporo osób to może...:)
Przepraszam Was za wszystkie błędy ortograficzne i interpunkcyjne :/
( Ciągle się jeszcze uczę Xd )
Miłego dnia.
                                    O tak. Dokładnie jak ja kiedy dostanę szóstkę z matmy :3
                                                     
,, Wszyscy uczą mnie jak postępować, robić i co mówić. A ja mam to gdzieś - jestem sobą, a nie ich marionetką"






czwartek, 2 kwietnia 2015

Dziękuje, to niezwykłe...

To coś niesamowitego...
Tak bardzo się ciesze i po prostu nie mogę w to uwierzyć...
TO WSZYSTKO DZIĘKI WAM !!
PONAD 6000 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ !!
Nigdy bym się nie spodziewałam, że mój blog, moja mała historyjka będzie tak popularna!
To jest rzecz, którą nie mogę objąć rozumem c:
Wiecie...jesteście wspaniali. Nawet nie macie pojęcia ile sprawiacie mi radości :")
Kiedy zaczynałam pisać tego bloga to myślałam, że może chociaż parę osób będzie to czytać. Od czasu do czasu jakiś komentarz, a tu szok!
Takie zaskoczenie! :D
JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJE <3

Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych życzę wam dużo zdrowia, rodzinnej atmosfery, mnóstwo uśmiechu oraz miłości. 
Żeby w Śmigusa, zaskoczyli was przyjaciele, albo rodzina i oblali wiadrem wody :3
( Mnie dopadli już dzisiaj, tłumacząc się, że pomylili daty...taaa xD ) 
Wszystkiego dobrego :)

Dzięki temu, że jest tyle wyświetleń, chciałabym ogłosić, że rozdziały będę pojawiać się raz w tygodniu :) Może czasem nawet częściej c:
A nie jak dotychczas, że jeden rozdział ( krótki, bez sensu ) na dwa tygodnie :/
Na początku myślałam też o tym, żeby dodawać nowe notki w każdą sobotę, lecz nie chciałabym, żebyście się potem rozczarowali moim lenistwem :")
Od dzisiaj z tym walczę B)

Ps. Dzisiaj jest bardzo smutna data ;-;
Dzień, w który umarł Jan Paweł II.
Uważam, że z szacunku do tego człowieka powinnam przypomnieć o tym, w tej krótkiej notce...
( Chociaż wątpię by ktoś mógł o tym zapomnieć .-. )

Jeszcze raz bardzo dziękuje :)
Miłego dnia.
Autor.