wtorek, 12 maja 2015

XIX "W pewnym momencie trzeba dopuścić do siebie myśl, że nie będzie długo i szczęśliwie".




I minął ostatni miesiąc.
Samolot wyleciał z Rosji dokładnie o 18:00 wieczorem. W Stanach Zjednoczonych  byliśmy już o godzinie trzeciej nad ranem. Na lotnisku nie było paparazzi co poprawiło mi odrobinę humor.
Noc była piękna, nic nie wskazywało nadchodzącej katastrofy.
Gwiazdy migały wesoło, a księżyc wyglądał niezwykle dostojnie otoczony tymi małymi ognikami.
W drodze powrotnej rozmyślałem nad Mia.
Wiem co muszę zrobić, ale tym razem mam przeczucie, żeby uciec w uczucie.
Musimy porozmawiać, tak dłużej nie mogło być. Cóż..niestety tak już chyba jest. Ja ją kocham, ona mnie nie. Życie faktycznie zaskakuje na każdym kroku. Ciągle uczę się jak żyć i postępować, ale nigdy bym nie pomyślał, że mój związek z Mia możesz zakończyć się tak szybko i niespodziewanie.
Nawet nie potrafię powiedzieć co tak dokładnie zaważyło.
Natomiast Nadia...okazała się bardzo miłą dziewczyną. Przez ostatnie tygodnie sporo ze sobą rozmawiamy. Dowiedziałem się, że rozwiodła się ze swoim mężem ubiegłej zimy ponieważ nie był jej do końca wierny, ma 22 lata oraz wychowywała się z trójką braci i matką, gdyż ojciec zmarł kiedy miała 5 lat. Bardzo ją polubiłem, chociaż czasem kiedy mówiłem o Mie wydawało mi się, że jest zła.
O wilku mowa.
Wyjąłem komórkę z kieszeni spodni i spojrzałem na wyświetlacz. Nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Tak Nadia? - spytałem dalej obserwując gwiazdy, które przy tej prędkości zlewały się ze sobą.
- Hej Mikuś. - przywitała mnie swoim melodyjnym głosem. A tak! Wspominałem, że jako jedna z nielicznych osób może mówić do mnie Mikuś? Nie? A więc teraz już wiecie.
- Coś się stało? - spytałem.
- Mam dylemat czy założyć różową koronkową sukienkę bez ramiączek czy czarną błyszczącą z paskiem na biodrach...jak myślisz, w której będzie mi lepiej? - zaśmiała się uroczo.
- A gdzie się wybierasz?
- Na premierę jakiegoś głupiego filmu.
- Skąd wiesz, że jest głupi skoro jeszcze go nie obejrzałaś?
- Mam intuicje. - odpowiedziała, a ja mimowolnie przewróciłem oczami i uśmiechnąłem się sam do siebie. - Więc? W której będzie mi lepiej?
- W czarnej. - odrzekłem i wyobraziłem sobie Nadie w czarnej, obcisłej sukience. Lecz po chwili zgoniłem się sam w myślach. Michael, kolego przecież masz dziewczynę. Tutaj nasuwało się pytanie : Czy my dalej jesteśmy razem? Kochałem ją - to wiem na pewno.
- Masz racje, będę lepiej w niej wyglądać...jesteś już w USA?
- Tak, przyleciałem jakąś godzinę temu. - chrząknąłem.
- Idziesz z nią porozmawiać?
- Z kim?
- No...z rudą. - odpowiedziała chłodno. O dziwo poczułem się dotknięty kiedy powiedziała " z rudą".
- Spotkam się z nią jutro, dzisiaj jestem zbytnio zmęczony.
- Michael...to niema sensu. Musisz skończyć ten związek. - radziła.
- Nie chce go kończyć.
- Dlaczego jesteś tak uparty? Nie kocha cię, a ty musisz przyjąć to do wiadomości. - jej głos stał się ostrzejszy i niestety....bardziej przekonujący, lecz jakaś cząstka mnie krzyczała " Nie słuchaj jej!".
Ale czy była dość silna by przejąć pełną kontrole nad moim umysłem i sercem?
- Cześć Nadia...- westchnąłem.
- Och...dobrze rób jak chcesz. Na razie misiek. - rozłączyła się. Schowałem telefon do kieszeni i nagle zorientowałem się, że jestem już  z powrotem w domu. Wysiadłem z limuzyny i rozejrzałem się wkoło. Jak tu pięknie...to mój dom. Czułem spokój, harmonie, która przepełniała to miejsce. Tutaj gwiazdy świeciły mocniej, a całe zło pozostawało za murami. Wszedłem do swojego domu, do swej kuchni, w której przy stole siedziała  Janet i La Toya.
- Braciszku! - krzyknęły równocześnie oplatając ramionami moją szyje. Poczułem ciepło gdzieś tam w środku. Brakowało mi tego. Brakowało mi rodziny.
Zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedziałem im o całej trasie, a one w zamian podzieliły się zemną nowinkami z okolicy. Nie lubiłem plotek, lecz moje siostry wiedziały wszystko o wszystkich, ale ,mimo to słuchałem z udawanym zaciekawienie.   Po godzinie przeprosiłem siostry i ruszyłem do swojej sypialni. Byłam zmęczony po tak długiej podróży...
Kiedy już otwierałem drzwi swojego pokoju usłyszałem cichy głos za swoimi plecami. Odwróciłem się, a za mną stała Ewa z kartka papieru w dłoni.
- Panie Jackson? Miło pana widzieć, jak minęła podróż? - spytała i uśmiechnęła się słabo.
- Witaj Ewa. Podróż...cóż męcząco. Opowiem ci wszystko jutro przy śniadaniu dobrze? - rzekłem i ponownie miałam zamiar przekroczyć próg swojej sypialni.
- Wiem....- zaczęła nie pewnie, a ja znów spojrzałem w jej stronę. Była blada, dziwnie smutna jakby miała się za chwili rozpłakać. - że dopiero co pan wrócił, ale to nie może dłużej czekać. - dodała.
- Coś się stało? - zmarszczyłem brwi zaniepokojony zachowaniem brunetki.
- Ka..kazała mi to przekazać. - wyciągnęła dłoń  z jakąś kopertą. - Pańskie siostry nie mają o niczym pojęcia. Dla pewności nie czytałam tego listu, tylko jestem pośredniczką. Jedyną osobą, której panna Evens ufała na tyle, by poprosić o przekazanie tego skrawka papieru panu. - zakończyła.
- Dziękuje. Dobranoc. - podziękowałem i po chwili siedziałem za zamkniętymi drzwiami swojej sypialni z bladoróżową kopertą w dłoni. Nie chciałem jej otwierać, wiedziałem co jest w środku....
Czy tak ma wyglądać koniec?
Wziąłem głęboki wdech, a potem wydech. Powoli zacząłem rozrywać koperta, z której wypadła złożona w pół śnieżnobiała kartka. Ostatnie pożegnanie?

Rozłożyłem papier i od razu rozpoznałem śliczne i  lekko pochylone w prawą stronę pismo.

                                                                                               ***

 Dzisiaj pisze do Ciebie ten ostatni list...
Co było się skończyło i chociaż było miło...to była głupia miłość. To nas wzmocniło, nie zabiło. To był mój błąd. Dziękuje Ci...nauczyłeś mnie kochać, lecz to mnie przerosło. Wszystko działo się za szybko i to nas zniszczyło Michael. Dzisiaj wiem...że będzie to dla mnie cena lekcja na całe życie. 
Dzisiaj wiem, że to Ci z góry pisali nam los. Michael...kocham Cię do szaleństwo chociaż nigdy tego nie powiedziałam. Pragnę twego szczęścia, proszę uwierz mi.  
Wiem, jestem tchórzem. Nie mam odwagi powiedzieć Ci tego osobiście...
Wiem, że ranie ale nie przeproszę bo tak musi być. 
Prawdopodobnie teraz jesteś smutny, może nawet zły. Ty musisz to zrozumieć!!
Musisz zrozumieć, że robię to dla ciebie. Och...to nie tak miało być.
Michael ty mnie nie kochasz, jesteś po prostu zauroczony...zauroczenie to nie miłość kotku. 
Pamiętaj...zawsze będę przy tobie. W najtrudniejszych momentach przypomnij sobie te wszystkie chwile kiedy byliśmy razem. Ja zawsze będę z tobą,  w twoich wspomnieniach...
Będę Cię wspierać. 
Zawsze będziesz mieć we mnie ostoje. Przecież miłość to uczucie wieczne...
Dzisiaj, teraz możesz mnie nie rozumieć, lecz kiedy nadejdzie odpowiednia pora dojdziesz do wniosku, że prędzej czy później zrobiłbyś to samo. 
Niech ten list będzie moim pożegnaniem. Nie zobaczymy się już więcej i proszę nie próbuj mnie szukać...właśnie w tej chwili znikam z twojego życia. 
Pamiętam jak kiedyś moja mama powiedziała, że ludzie boją się przyszłości ponieważ jej nie znają. Ja już się nie boję, wytatuowałam ją sobie na ścianie. Dobrze wiem czego pragnę. 
Wiesz czego? Twojego szczęścia. 
Na koniec życzę Ci wszystkie najlepszego skarbie.
Bądź szczęśliwy i proszę...zapomnij o mnie.
Kocham Cię. 
                                                                                                                  Twoja Mia. 


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam wam ostatni rozdział...
Jest tu kilka fragmentów z piosenek, które słuchałam pisząc tą notkę.
Jestem tylko trochę smutna myśląc, że to koniec pierwszej części :")
Długo pisałam ten list, chyba nie jestem zbyt dobra w pożegnaniach.
Więc kochani....za niedługo Epilog c':
Przepraszam za błędy.
Wszystkiego dobrego...
Autor.

" To smutne kiedy osoba, która dała Ci najlepsze wspomnienia staje się jednym z nich..."



   



3 komentarze:

  1. Pierwsza! :D Szkoda, że Mia zostawiła Michaela :C... Mam nadzieję, że pojawi się coś nowego :D Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Postawa Nadii przypomina mi trochę moją z kiedyś. Więc nie dziw, że się z nią zgadzam. No bo w zasadzie ona go pociesza jest przy nim, a on ciągle opowiada o tej co go nie chce, a Nadia sobie myśli, że zrobiłaby wszystko by być na jej miejscu.

    Co myślę o Mii? Cóż w pewnym sensie na moją wypowiedź wpływa światło w którym ją stawiasz...

    Więc to tyle ode mnie

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, nie :(
    Myślałam, że Mia taka nie jest :( A tu co? Bum :(
    Jakoś Nadia nie przypadła mi do gustu... Wiem, chce wesprzeć Mika, ale żeby od razu mówić na jego ukochaną "Ruda"? To tak jakby jej nie szanowała, mimo wszystko...
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Susie.

    OdpowiedzUsuń