sobota, 2 maja 2015

XVIII "Czasem jedna osoba potrafi wszystko spieprzyć"

Czas mijał bardzo szybko.
Przeleciał kolejny miesiąc.
Mia została tylko na parę dni zemną, potem wróciła do USA.
Ostatnio...rozmawialiśmy coraz rzadziej. A nasze rozmowy wyglądały raczej tak :
- Co u ciebie?
- W porządku. A u ciebie?
- Też.
Mia zachowywała się coraz dziwniej, a ja...nie wiedziałem dlaczego. Zdarzały się dni, a nawet tygodnie bez telefonu. Oddalaliśmy się od siebie, a ja nie wiedziałem co zrobić by temu zapobiec.
Kochałem ją - wiedziałem to na pewno.  Ale czy ona kocha mnie? Nie pokazywała tego...czy kiedykolwiek powiedziała do mnie kochanie? Chyba, że wtedy z Janet..
Może zbytnio się pośpieszyliśmy?
Znamy się dość krótko, a większość tego czasu  jesteśmy razem. Nocami myślałem o przyszłości...co z nami będzie? Czy pora to zakończyć? W każdym związku są ciężkie chwilę.
Wydawało mi się, że Mie to po prostu przerosło...
Z dnia na dzień weszła  w zupełnie inny świat. Straciła mamę, została sama.
To niczyja wina...
Tak po prostu miało być, ale mimo wszystko nie chciałem nawet o tym myśleć. Nie chciałem tego kończyć...

Wróciłem do swojego hotelu. Włochy są pięknym krajem... niema co ukrywać.
Nie mogłem spać. Po godzinie bezsensownej walki zapaliłem lampkę nocną. Wszedłem do łazienki i opłukałem twarz dwa razy zimną wodą. Co tu robić...
Na zegarku, który wisiał w salonie była godzina 23:00. Nagle wpadłem na pewien pomysł. Pobiegłem szybko do swojej sypialni. Wyjąłem pierwsze lepsze spodni i bluzkę i założyłem je na siebie. Następnie tradycyjnie czarne lakierki, okulary, kapelusz i płaszcz.
Przekręciłem klucz w drzwiach. Ostrożnie wyjrzałem na hotelowy hol. Spojrzałem w lewo. Moi ochroniarze, którzy pilnowali by nikt niepożądany  nie wdarł się do mojego pokoju stali kilka metrów od drzwi i rozmawiali o czymś. Z tej odległości nie słyszałem o czym.
Szybko i cicho jak kot pobiegłem na róg holu, a następnie szybko zniknąłem w windzie. Może było to ryzykowne, lecz co może mi się stać? Jest w hotelu gdzie obecnie śpią same znane osobistości. Więc chyba nie rzucą się na mnie jak stado bawołów prawda?
Jest to bardzo prestiżowy hotel z liczną ochroną. Po 23 na korytarzach nie było nikogo, wiec mogłem swobodnie się przemieszczać. Podziwiałem obrazy słynnych malarzy wiszące na kremowych ścianach, z pozłacanymi rogami oraz rzeźny i popiersia znanych ludzi stojące w podobnych odległościach od siebie. Zjechałam kolejne pietra niżej. Byłem na parterze. Recepcjonista pisał coś w jakim zeszycie za ladą i nawet nie zauważył Michaela Jacksona przechodzącego spokojnie za jego plecami...
Parter był śliczny. Biały płytki na podłodze, kremowe sofy, szklane ściany, pozłacane ozdoby oraz wielki żyrandol z diamentów. Przeszedłem kawałek dalej ciesząc się swobodą. Kolejny korytarz i nagle...bum!
- Jak pan idzie!?
- Bardzo panią przepraszam. - odpowiedziałem. Wyciągnąłem dłoń do kobiety leżącej na ziemi. Po chwili nie pewności chwyciła moją ręką i pozwoliła sobie pomóc. Pomasowała obolałe ramie i jęknęła cicho. Mogłem jej się przyjrzeć dokładniej. Miała bordowe włosy, niebieskie oczy oraz jasną karnacje. Była drobna, średnio wysoka.  Całkiem ładna.
- Jeszcze raz bardzo przepraszam...- powtórzyłem. Kobiet spojrzała na mnie i znieruchomiała. Zrobiła wielkie oczy i otworzyła odrobinę usta.
- Michael Jackson? - uśmiechnęła się .
- Tak to ja. - westchnąłem również lekko rozchylając wargi. Dziewczyna zaśmiała się krótko i oparła dłonie na biodrach.
- Nie spodziewałam się, że spotkam tutaj Michaela Jacksona.
- Cóż...ja też dzisiaj myślałem, że o 23 korytarze będą puste. - na moje wypowiedź bordowo włosa zaśmiała się melodyjnie.
- Nie mogłam spać i postanowiłam, że troch pochodzę... a ty?
- Również. Nigdy nie mogę tego robić więc skoro natrafiła się okazja...- uśmiechnąłem się.
- Nigdy? - zmarszczyła brwi. Pokręciłem głową na boki na znak, że nigdy. - ja jestem modelką...ale nie aż tak sławną osobą jak ty więc mam trochę luzu..
- Modelką? Proszę mi wybaczyć, ale nie interesuje się modą więc...- wzruszyłem ramionami - jak się nazywasz?
- Nadia Hanizelt.
- Może dasz zaprosić się na herbatę? - zaproponowałem.
- A mogę kawę? - podniosła lewą brew.
- Dobrze, więc zapraszam panią na kawę o 23 w nocy. - klasnąłem w dłonie.

- Co dla państwa? - spytał kelner w białym fartuchu i czarnej kamizelce podchodząc do naszego stolika. Podałem mu menu.
- Poproszę niesłodzoną czarną herbatę z cytryną. - oznajmiłem.
- Tak jest. A dla pani ? - zwrócił się do mojej towarzyszki. Dziewczyna westchnęła głośno po czym oddała kartę kelnerowi.
- Poproszę Latte z bitą śmietaną tylko nie za dużo. Do dekoracji truskawkę oraz czekoladową rurkę.
- Słodzić?
- Nie. Zero cukru. - odpowiedziała szybko. Kelner podziękował za zamówienie i odszedł zanieść je do kuchni. Dziewczyna oparła łokcie na stole, a dłonie splotła pod brodą.
- A więc...jak podobają ci się Włochy? - zagadnęła.
- Śliczny kraj. Od razu mnie urzekł. Jesteś włoszką? - spytałem zdejmując kapelusz i okulary.
- Nie. Amerykanką tylko miałam tutaj pokaz. Ty właśnie odbywasz trasa koncertową prawda?
- Zgadza się, lecz już kończę. Szkoda...rzadko kiedy mam czas na podróże, a poznawanie nowych miejsc to coś cudownego dla mnie.
- Mało czasu? Nie możesz wziąć urlopu? - zdziwiła się poprawiając włosy.
- To nie takie proste...
- Och rozumiem... - rozmowę przerwał nam ten sam kelner. Podał nam zamówione wcześniej napoje i odszedł. Spojrzałem na Nadie, które właśnie brała łyka swojej kawy. Kiedy napotkała moje spojrzenie zatrzepotała zabawnie rzęsami.
Uśmiechnąłem się.
- Mnie z kolei męczy ciągłe życie w biegu. Nigdzie nie zagościłam dłużej niż miesiąc. Zresztą życie na walizkach i mieszkanie w hotelach to...no sam wiesz. - uśmiechnęła się cicho wzdychając.
- Tak rozumiem. Wszystko z czasem się nudzi...- pokiwałem ze zrozumieniem głową. Wziąłem łyk herbaty. - mówisz, że jesteś modelką? - zmarszczyłem brwi. Nadia spojrzała na mnie jak na idiotę.
- Wow...słaby refleks. - zaśmiała się.
- Nie, nie po prostu planowałem nagrać nowy teledysk i jest mi potrzebna dziewczyna. Jesteś modelką, ale chyba zrobisz wyjątek choć jeden raz i zostaniesz aktorką? - uśmiechnąłem się.
- Pewnie! - zawołała. - uwielbiam grać w teledyskach!
- Serio występowałaś już w jakiś?
- Tak, ale były to mniejsze produkcje. Żadne hity.
- Świetnie...emm..mogę twój telefon? Wbije ci mój numer. - Nadio szybko wyjęła z kieszeni telefon w różowej obudowie i podała mi go. Szybko wystukałem poszczególne cyfry na klawiaturze i oddałem dziewczynie komórkę.
Nadia  założyła włosy za ucho. Nagle przypomniała mi się Mia...
- Michael co jest? - spytała miękko tym swoim niezwykle delikatnym głosem.
- Nic ważnego...po prostu coś mi się przypomniało. - odpowiedziałem i wziąłem łyk herbaty.
- Nic ważnego? Jesteś smutny...no dalej. Co ci gnębi? Pani doktor słucha. - podniosłem jedną brew i spojrzałem na dziewczynę. Uśmiechnęła się szeroko. Westchnąłem.
- Chodzi o dziewczynę...
- O w tych sprawach jestem ekspertem.
- Ostatnio rzadko ze sobą gadamy i w ogóle...nie możemy się dogadać. Znamy się dość krótko i może to też jest powód, ale ona...cóż nie jestem pewien czy mnie kocha. - chrząknąłem nie pewnie. Raczej nie mówiłem o swoich sekretach osobie napotkanej kwadrans temu, ale Nadia...była inna. Czułem, że znam ją od dawna.
- Może daj jej trochę czasu. Wiesz bycie dziewczyną Michaela Jacksona musi być trochę trudne. - odpowiedziała kładąc nacisk na słowo "trochę". Pokiwałem głową na znak, że rozumiem.
- No tak...- szepnąłem.
- Wszystko się ułoży zobaczysz. Ej...dobrze będzie. - uśmiechnęła się. Odwzajemniłem uśmiech. Nagle złapała moją dłoń i ścisnęła ją mocno swoją.
- Pamiętaj Michael...zawsze  masz mnie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :)
Wstawiam tę notkę bardzo szybko wiem, ale potem nie będę miała jak ;-;
Co myślicie o postaci Nadii? Podoba wam się czy też nie? :)))
I jak sądzicie, zamiesza trochę w ich związku czy raczej będzie starała się pomóc?
Napisałam ten rozdział tego same dnia co dodałam XVII :)
Wena przyszła. Dzięki wam!! <3
Jeszcze tylko jeden rozdział, ewentualnie dwa i epilog kochani :")
Dziękuje za komentarze :)
Przepraszam za wszystkie błędy .-.
Miłego dnia.

Ps. Druga cześć będzie o losach Michaela i Mia dalej! Eh...czyli nikt nie chce by mieli dzieci xD

                                       O to jest Nadia! Tak właśnie ją sobie wyobrażam :))
"Osiąganie swoich celów i spełniania mierzeń czyni Ci wielkim - tylko pamiętaj by przy tym kierować się uczciwością i nie krzywdzić innych. "



4 komentarze:

  1. Nadia?! Nie wtrącaj się w ich związek błagam! ;-;
    Już wiem, że ona coś popsuje. Wiem to na 100% kiedy przeczytałem ostatnie zdanie .-.
    Nie chce pomóc, tylko jeszcze zepsuć...
    Wybacz, że komentuje NAPRAWDĘ rzadko, ale ty wiesz, że zawsze będę mówił, że twoje rozdziały są ZAJEBISTE! :3
    Pozdrawiam.
    Niger

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, jakoś nie przypadła mi Nadia do gustu...
    Może dlatego, że pojawiła się tylko w tym rozdziale i tak szybko nie potrafię ocenić, czy ona to ta ZŁA czy ta DOBRA.
    Chociaż to:
    "Nagle złapała moją dłoń i ścisnęła ją mocno swoją.
    - Pamiętaj Michael...zawsze masz mnie."
    Sprawiło, że mam mieszane uczucie.
    Dwa zdania mogą tak zmienić ciąg dalszego opowiadania :") XDD
    Czekam na następną notką.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Susie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja uważam że ona nic ne popsuje znaczy podejrzewam że się w nim zakocha a mu nic nie powie. Biedzie robiła dobra minę do złej gry i pomagała Michaelowi ratować związek
    Tyle ode mnie
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie jest tak, że nikt nie chce by mieli dzieci. Mogą je mieć.
    Co do Nadi, trochę się obawaim, bo u mnie zaczeło się podobnie z Biancom, więc mam nadzieję, że nic nie ppsuje, wręcz pomoże naprawić Michaelowi jego związek z Mią.
    P. S U mnie nowa Don't Walk Away. Jakbyś chciała to możesz zajrzeć. Przepraszam, za wszystkie błędy.
    Pozdrawiam. Mike

    OdpowiedzUsuń