piątek, 30 stycznia 2015

VII ,, Tylko w marzeniach, człowiek jest naprawdę wolny "

,, Zawsze jesteśmy dziećmi, na zawsze i bezwzględnie na wszystko. Tylko czasem udajemy dorosłych by coś komuś udowodnić lub spełnić czyjeś wymagania. Bo w końcu...młodość nie jest etapem życia, tylko stanem ducha prawda? 
Dzieciństwo jest jak banka mydlana. Piękna, wolna ale zarówno szybko znika, pęka...
Dzieciństwo jest jak gra. Chcesz ją jak najszybciej przejść, a potem  żałujesz, że tak szybko się skończyła...
Chciałbym to czuć. Chciałbym to mieć. Chciałbym wiedzieć, jak to jest być dzieckiem. 
Kiedy nikt od ciebie niczego nie wymaga, kiedy wiesz, że tak po prostu możesz wyjść na boisko i pograć w piłkę z chłopakami. Kiedy tak naprawdę żyjesz...
Podobno dzieciństwo to najlepszy okres w życiu człowieka. Ja go nie znam. 
Często siedziałem na parapecie okna, w studiu i obserwowałem. Obserwowałem dzieciaki, grające  w piłkę, koszykówkę i rugby. Marzyłem by do nich dołączyć. Chciałem krzyknąć ,, Podaj!".
Mówili mi, że jestem inny, i dlatego robię inne rzeczy niż dzieciaki w moim wieku. 
Kiedy oni bawili się w najlepsze, śmieli i żartowali, ja siedziałem w studiu. Pracując nad nową płytą, układem czy dźwiękiem. Czy im zazdrościłem? Możliwe. Czy było mi przykro? Tak. 
Nie miałam przyjaciół. Jedynie moje rodzeństwo. Kochałem ich, lecz często brakowało mi kogoś zewnątrz. Po prostu kumpla, przyjaciela, z którym mógłbym wyjść do kina w sobotę, pojeździć na rowerze czy zwyczajnie poszwendać się tu i z powrotem. Jednak, w moim życiu byli obecni tylko dorośli. Tak czasem już bywa...
Wydaje mi się, że gdyby nie miłość jaką  nasza matka nam dawała to nie bylibyśmy tymi ludźmi jakimi jesteśmy. A szczególnie ja...traktowała mnie ze specjalną troską. Czasem wydawało mi się, że lepiej mnie rozumie niż ja sam. Może dlatego, że nie miałam przyjaciół i  normalnego dzieciństwa. Może właśnie dlatego starała się mi to zrekompensować przez miłość. 
Nie winiłem jej za nic. Raczej dziękowałem za to, że odkryła mój talent. Często nam wszystkim powtarzała, że to co umiemy i robimy  to dar od Boga. Więc musimy go wykorzystać, lecz  wyłącznie w dobrych zamiarach. 
Ojca też kochałem...Czasem, na sam jego widok mdlałem. Kiedy siadał na fotelu, z pasem w dłoni i obserwował jak tańczymy, gramy i śpiewamy. A za każdą pomyłkę karał surowo, lecz był geniuszem. Jak by nie on i jego determinacje nie byłbym tym kim jestem. I nie mówię tylko o mojej sławie i karierze. Mówię też o charakterze. Przez to, że bił nas mocno, ja nie jestem w stanie dać nawet klapsa. Przez jego surowość i ostrość, ja staram się dać jak najwięcej współczucia.  
Jestem jego przeciwieństwem. Ale i tak go kocham, lecz nie mógłbym znieś myśli, że mógłbym być jak on, że mógłbym kogoś skrzywdzić, uderzyć.
Ja... "

Otworzyłem oczy. Moja klatka piersiowa opadała i unosiła się szybko. Przyłożyłem ramie do gorącego czoła i próbowałem unormować oddech. Moją głowę zalał potok wspomnień. Kątem oka spojrzałem na zegarek. Piąta rano...Wstałem powoli, a moje ciało drżało. Od pewnego czasu, to był mój normalny stan po przebudzeniu.
 Co się zemną dzieje? Poszedłem do łazienki, z nadzieją, że zimna fala zgasi tą gorącą, dryfującą w mojej głowie. Myliłem się. Zaczęło się we mnie jeszcze bardziej gotować. Mój mózg nie chciał zapomnieć tego dziwnego snu. Resetował go w kółko, w kółko i jeszcze raz w kółko. Zacisnąłem mocno powieki z bólu, lecz nie  fizycznego. Z bólu wspomnień, przeżyć, które myślałem, że są już za mną. Dlaczego...te sny ?
To pytanie kłębiło się we mnie i narastało z coraz większą siłą. Założyłem szlafrok i wyjrzałem przez drzwi balkonowe mojej sypialni. Padało.
Miałem wielką ochotę, z kimś porozmawiać. Opowiedzieć o moim śnie, lecz nie chciałem nikogo budzić. Wyszedłem z sypialni i skierowałem się w stronę kuchni. Zapaliłem światło i przystanąłem w futrynie. Oparłem głowę o ścianę. Była zimna, a ja potrzebowałem ochłodzenia.
Po krótkiej chwili, kiedy ściana zrobiła się ciepła, przestała mi wystarczać. Nalałem do kubka wodę, i przysunąłem go do ust. Przymknąłem oczy, kiedy zimny płyn wypełniał mnie od środka, dając chwilowe ukojenie. Odłożyłem kubek i przeczesałem włosy dłoniom. Usiadłem na pobliskim krześle i oparłem głowę o rękę. Cisza otaczała mnie ze wszystkich stron, a blade światło wprowadzało w melancholie. Cóż...wspomnienia wracają, czy tego chcesz czy nie.

Sadness had been
Close as my next of kin
The happy came on day...



W pewnym momencie zacząłem nucić jakieś przypadkowe słowa, które sama wyrwały się z mojego gardła.


Chased my blues away...

Po woli chwyciłem kartkę i długopis i zacząłem je zapisywać.

Sadness had been
Close as my next of kin
The happy came on day
Chased my blues away

My life began when happy smiled
Sweet like candy to a child
Stay here and love me just a while
Let sadness see what happy does
Let happy be where sadness was


Zapisałem ostatni wers i ... zrozumiałem, że właśnie napisałem piosenkę. Chwyciłem kartkę w dłoń i przesunąłem po niej wzrokiem. Pobiegłem do sali, w której stał fortepian. Zamknąłem za sobą drzwi. Była to wielka sala, przyozdobiona zaledwie samymi obrazami i zasłonami w oknach. Na środku stał biały fortepian. Usiadłem na podnóżku. Powoli przejechałem palcami po klawiszach, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Delikatna melodia wypełniła to pomieszczenie, a ja westchnąłem ciężko. Muzyka, jest moim światem, lekiem na problemy... Zaczęłam nucić kolejne wersy, nie wiedząc , że ktoś mnie obserwuje...

- O której mają przyjechać? - zapytała moja matka popijając herbatę. Siedzieliśmy na werandzie.  Mówiąc my mam na myśli mnie, moja matkę i La Toye. Mimo, że rano było pochmurnie i deszczowe, to już o 09;00 wyszło słońce i wszystko dookoła znów nabrało kolorów.
- Za niedługo. Gdzie cała reszta ? - odpowiedziałem i zapytałem jednocześnie.
- Janet i Rebbie pojechały na zakupy. Marlon, Jackie i tata są w salonie i oglądają jakiś mecz, a reszta...właściwie nie wiem gdzie są. - wzruszyła ramionami La Toya i oparła się wygodnie o ławkę.
Mimo, że moja cała rodzinna przyjechała to jakoś nie miałem dla nich za wiele czasu. Zwłaszcza teraz, kiedy miały przyjechać dzieci.
- Właściwie, ile dni jeszcze zostaniecie? - spytałem.
- Już się chcesz nas pozbyć? - zażartowała moja siostra.
- Oczywiście, że nie. Tylko chce wiedzieć, czy mam zrobić większe zakupy, czy też nie. - puściłem do niej oczko.
- Nie długo synu. Po jutrze już wyjeżdżamy. Chcielibyśmy zostać na dłużej, ale wiemy, że musisz się przygotować przed koncertami - zakończyła z lekkim uśmiechem. W jednej chwili zrobiło mi się trochę smutno. Gdyż dzieci i rodzinna wyjada tego samego dnia i zostanę sam.
Nagle do moich uszów dobiegły wrzaski dzieci. Poderwałem się gwałtownie z miejsca, kiedy pod zegar zrobiony z kwiatów podjechały dwie woźnice z gromadką dzieciaków. Małymi i dużymi, ciemnymi i jasnymi, chłopcami i dziewczynkami.
- Przyjechały...- oznajmiłem i poszedłem w ich stronę. Dzieciaki wysiadły po kolei z powozu i podbiegły do mnie.
- Michael ! - krzyknęły.
- Hej! -  Maluchy przytuliły mnie. Każdy po kolei. Było ich około 20.  Odwzajemniłem ten miły gest. Po chwili wyprostowałem się i gdzieś w tym tłumie dostrzegłem  rudą kępę włosów. Uśmiechnąłem się pod nosem...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień dobry.
Dziękuje za wszystkie komentarze :)
Jak tam u was? Ferie dopiero się zaczynają , czy właśnie się kończą ?
Podoba wam się rozdział? Wiem, że krótki, ale musiałam przerwać w takim momencie, aby kolejny był ciekawsze.
Ps. Przepraszam za  wszystkie błędy :/
Do widzenia.


        ,, Zerkam na ciebie i uśmiecham się czule. Ty do mnie też, zgrany z nas duet. "             

7 komentarzy:

  1. Jak ja współczuje Michaelowi. Tyle musiał przejść, by stać się tym kim był. Do tego te sny, naprawdę wpółczuje mu z całego serca. Notka cudna, bardzo wzruszjaca, pokazuje, że po mimo sławy człowiek nie jest do końca szczęśliwy. No bo kto by był szczęśliwy nie posiadając tzw. dzieciństwa? Ja bym się załamał. Każde dziecko potrzebuje chwilę tylko i wyłącznie dla siebie, by pobyć choć raz w świecie magi. Szkoda, że ten rozdziqał jest taki, krótki, ale zaczarowałaś mnie nim. Czekam na kolejną, niech będzie trochę dłuższa.
    Przepraszam, że tak się rozpisywałem, ale tak jakoś mnie tak wzieło.
    Pozdrawiam. Michael

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże! Kocham, kocham, i jeszcze raz kocham, Twojego bloga! Piszesz niesamowicie! Każdy Twój nowy rozdział wywołuje mi uśmiech na twarzy. Notka wzruszająca, a nawet bardzo wzruszająca. Tak mi żal Michaela, przez to co musiał przejść. Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę.
    Pozdrawiam i dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się cieszę, że jest kolejna notka! Niestety u mnie ferie zaczynają się dopiero 16 lutego, fajnie co? Jeszcze 2 tygodnie męki, mam już dość. Ale wracając do notki, cudna! Podoba mi się, że tak skupiasz się na uczuciach Michaela, na tym co w rzeczywistości przeżywał. Tak samo to, że akcja nie toczy się za szybko, jest godne pochwały. Naprawdę, masz mega talent i uwielbiam czytać Twoje notki. Czekam na kolejną i życzę udanych ferii! :)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Noooo guut robota!!! :DDDD super ;ddd
    fajny opis snu i wgl te słow wprowadzające czytelnika w ciekawość :DDD
    to lubię (lubimyyy :DDDDD)
    hmm ruda kępa xD hmm to ta laska ( ͡° ͜ʖ ͡°) xD hahahah
    Nom ferie sie zaczęły,będzie super JUPII :DDDDD
    hmmm czekam z niecierpliwością na więcej, bo wciąga xDDDDDD
    pozderki ;**************

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj!
    Wpis genialny, uwielbiam Twoje opowiadanie, sama przyjemność czytać Twoje prace. Opisujesz każdą sytuacje tak szczegółowo, że czuje się tak, jakbym była świadkiem tego, co się zaraz wydarzy. Narracja jest fantastyczna, dzięki Tobie można łatwo wcielić się w rolę bohaterów opowiadania. Aż brak mi słów, aby opisać moje odczucia, kiedy czytałam ten rodział.
    Cudo, cudo i jeszcze raz cudo!
    Nie mogę się doczekać, kiedy dodasz kolejną część opowiadania.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    K@te :)
    P.S. Dłuższe notki poprosimy!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej!
    Zgadzam się z komentarzami powyżej, notka jak najbardziej udana, szczególnie pierwsza część pełna emocji i głębi. Widać, że pracujesz, rozwijasz się. Coraz lepiej Ci idzie, naprawdę, jestem pod wrażeniem...
    Co do ferii... już dawno ich nie miałam xD, czekam raczej na ferie mojej córki ale to dopiero w połowie lutego ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń